Refowanie,
czyli nie taki diabeł straszny.
7.04.2019

Refowanie żagli jest znane tak samo długo jak żeglowanie. Wydawałoby się, że temat jest opanowany w każdym aspekcie i na każdy jachcie refowanie idzie sprawnie, szybko i bezpiecznie.
Okazuje się, że wcale nie. Z tego też powodu pokutują mity: że niebezpieczne, że długo trwa, że można coś uszkodzić, że trzeba się refować dużo wcześniej.
To często jest prawdą, ale wcale nie musi tak być. Wszystko, jak zwykle na jachcie, zależy od dobrego pomysłu i jego wykonania. Wykonania do końca, a nie połowicznego.
Znów zastrzeżenie: mówię tylko o jachtach morskich i warunkach morskich.
Pomijam refowanie gdy ktoś ma grot rolowany do masztu, bo w takiej sytuacji nie ma o czym mówić. Podobnie gdy grot jest rolowany do bomu. Pomijam też refowanie przez nawijanie grota na bom, bo raz, że uważam tę metodę za fatalną, a dwa, że jak działa, to też nie ma o czym mówić.
Zostaje nam klasyczne refowanie, czyli żagiel ma kilka refów, wzmocnione rogi, otwory na reflinki.
Jeżeli na jachcie nie ma systemu refowania, i korzystamy tylko z siły załogi i linek, to będzie kłopot. Przede wszystkim bardzo trudno jest uzyskać odpowiednie napięcie liku dolnego żagla. Na pracującym żaglu jest to praktycznie niemożliwe. W efekcie grota się w zasadzie zrzuca, walczy z latającym bomem i żaglem, napina lik dolny, układa fałdy żagla, wiąże wszystko i stawia żagiel ponownie, już zarefowany. Taka operacja jest rzeczywiście i niebezpieczna i czasochłonna, że o zaangażowaniu licznej załogi nie wspomnę.
A przecież można inaczej.
Najpierw referencje. System refowania stworzony przeze mnie na Pallasie (Conrad 24) umożliwia zarefowanie grota w każdych warunkach i na każdym kursie, w ciągu minuty (dosłownie minuty), zupełnie bez wychodzenia z kokpitu. Jeżeli refują dwie osoby, także tylko z kokpitu, czas refowania można skrócić do kilkudziesięciu sekund. Rozrefowanie trwa 15-30 sekund.
Wszystko działa dla trzech refów.
System stworzony na jachcie Orion (klasyczny drewniak, 13 metrów długości) pozwala zarefować grota w dwie osoby, które są przy maszcie, w kilka minut.
System na Czarodziejce, który jeszcze nie jest skończony, pozwala zarefować grota w dwie osoby w minutę-półtorej. Jedna osoba musi iść do masztu, ale to właśnie wynika z tego, że system nie jest dokończony.
Kluczową rzeczą jest możliwość szybkiego i prostego wybrania refszkentli. To oznacza, że refszkentle powinny być wybierane kabestanem. Pisał już o tym dawno temu Moitessier w książce „Długa droga”.
Na dużych jachtach może to być kabestan na bomie, przy noku. Jeżeli fał jest wybierany na maszcie, to wszystko pasuje, bo wszystko robi się właśnie przy maszcie.
Na małym jachcie można wszystkie liny sprowadzić do kokpitu, oczywiście na kabestany fałowe.
O ile refhalsów może nie być, zamiast nich stosujemy haki na bomie, można to obsługiwać ręcznie (acz przy maszcie) to refszkentli nie da się wybrać bez kabestanu, bez zrzucenia grota (albo prawie zrzucenia).
Sprowadzenie refszkentli na kabestan nie jest wcale trudne, ale trzeba to po prostu zrobić.

Zasadniczą różnicą jest to, czy grot ma liklinę czy pełzacze. Liklina ma ten plus, że swobodnie wychodzi z masztu przy ściąganiu żagla na dół. I swobodnie wchodzi do masztu. O ile wejście jest poprawne, profil nieuszkodzony i żagiel dopasowany do profilu likszpary.
Jeżeli grot ma pełzacze, to zazwyczaj jest tak, że wejście pełzaczy do likszpary jest dość wysoko nad bomem. A to oznacza, że przy ściąganiu żagla ref jest właśnie wysoko nad bomem (bo jeszcze dochodzi długość pełzaczy). Chyba że część  pełzaczy podczas refowania się wyjmie z likszpary.
To jest rozwiązanie do bani, bo wymaga pójścia do masztu, manewrów z pełzaczami (mogą wylecieć z likszpary). Jeżeli zostawimy pełzacze w maszcie, to ref jest wysoko nad bomem, układa się gorzej i są w żaglu zbędne luzy.
Można zastosować specjalne nakładki z blachy, można wstawić element, który nazywa się „sail entry”.
Jest to wkładka w likszparze, który pozwala łatwo wkładać pełzacze, ale nie pozwala im wyjść.
Chodzi o to, żeby pełzacze mogły zjechać tak nisko, ja się da, poniżej tego urządzenia, najlepiej do okucia bomu. Przykręcane nakładki z blachy, zasłaniające wejście do likszpary, pełnią identyczną rolę.
Jeżeli mamy liklinę, albo pełzacze schodzą nisko, można nie chodzić do masztu, tylko wybierać refhalsy z kokpitu. Na Czarodziejce tego jeszcze nie ma, trzeba chodzić do masztu i wyjmować/wkładać pełzacze.

Przy refszkentlach ważne jest, żeby były one na bomie mocowane w dobrych miejscach. Czyli nie na noku bomu, bo wtedy nie da się żagla dobrze do bomu dociągnąć. Nie za blisko rogu szotowego, bo wtedy lik dolny nie będzie dobrze napięty. Miejsce trzeba znaleźć doświadczalnie. Co gorsze, dla różnych grotów te miejsca wypadają w różnych miejscach. Ale jeżeli mamy jednego grota, albo groty z identycznymi refami, sprawa się upraszcza. Można stosować przesuwane bloczki (krótkie szyny na boku bomu), albo jak na Czarodziejce: bloczki są mocowane do oczek, które to oczka są przykręcane do bomu. Otworów do przykręcania oczek może być kilka. Oczka można przynitować, w końcu grota nie zmienia się co chwila.
To jest indywidualna sprawa, sporo zależy od tego, jaki jest bom.
Na Pallasie rozwiązanie jest zupełnie nietypowe. Bom o przekroju kroplowym, z likszparą. Na tylnej cżęści bomu likszpara została odcięta. W płaską ściankę od góry zostały wpuszczone bloczki czy raczej rolki zwrotne. W starannie wybranych miejscach.
Dość rewolucyjną zmianą jest to, że linki refszkentli nie przechodzą przez luwers na żaglu, ale są do luwersu przywiązane. Czyli do góry idzie tylko jedna linka, bez powrotu. Ma to kilka zalet, o czym dalej.
Ucha do mocowania bloczków na Czarodziejce zostały zrobione bardzo szybko i dość prowizorycznie. Ale sprawdzają się, tylko warto oczka wymienić na lżejsze. Dolne zdjęcie pokazuje bom od dołu, czyli łby śrub mocujących oczka.
Oraz zaczep talii grota. O zaczepie talli będzie jeszcze uwaga na końcu.





Na pierwszym zdjęciu niżej widać także piętę bomu, z rolkami. Tam do bomu wchodzą refszekntle i szkentla (to stalówka). Te liny wychodzą z bomu przy jego noku. Refy schodzą na dół do rolek przy pięcie masztu. Szkentla wychodzi z bomu z boku i wędruje na knagę pod bomem. Jest to jedna z nielicznych lin, która nie trafia na kabestan na kabinie. Ale warto wiedzieć, że w środku bomu jest talia, więc przełożenie jest odpowiednie. Poza tym w talli stalówka przechodzi w linę miękką.




Zdjęcie pokazuje jak wyglądają reszfkentle na bomie, gotowe do użycia. Trzeci ref nie jest podwiązany do żagla, bo żagiel jeszcze wtedy nie miał trzeciego refu. Ale było to przewidziane.
W tym układzie ważne jest, żeby wszystkie linki refszkentli były prowadzone po jednej stronie żagla. Wtedy fałdy układają się swobodnie po drugiej stronie.

Następne pokazują zarefowane groty. Na jednym jest stary grot, z jednym refem. Fałda żagla nie jest zwinięta, wisi luźno. Zdjęcie zostało zrobione na Pucharze Mariny Gdańsk, nie wiem kto jest autorem.
Na następnym zdjęciu jest nowy grot na trzecim refie, fałdy zwinięte dość ładnie w rulon.


Wspomniałem wyżej, że pojedyncza refszkentla ma kilka zalet. Po pierwsze mamy na grocie jedną linę na ref a nie dwie. Po drugie nie ma problemu tarcia liny w luwersie. Po trzecie, najważniejsze, żagiel nie jest linami zgniatany, fałda swobodnie układa się po drugiej stronie liny. Co powoduje, że można luwers dociągnąć naprawdę blisko bomu, materiał żagla nie jest niszczony (wszak nie każdy grot jest z hydranetu) oraz można stosować więcej niż dwa refy.
No właśnie, więcej niż dwa refy. Moim zdaniem trzy refy na jachcie morskim to minimum. Mogą być cztery refy (tak mają Mini, Atlantic Puffin, Imoca 60).
Trzy refy pozwalają spełnić wymóg OSR, który mówi o tym, że dla trzeciej kategorii regat na jachcie musi być trajsel, albo grot refowalny do 40% długości liku przedniego. Poza tym, w naprawdę silnym wietrze ma to sens. Choćby dlatego, że nie trzeba zakładać trajsla, a nie jest to operacja prosta i powiedzmy szczerze, mało który jacht bałtycki jest na taką operację przygotowany.

Można zapytać, po co w ogóle się refować. Przepisy OSR wymagają dla kategorii czwartej regat aby grot miał jeden ref, który redukuje długość liku przedniego o minimum 12,5%.
Słyszałem nie raz głosy o tym, że refowanie jest w zasadzie zbędne, da się żeglować na pełnym grocie i tak nawet jest szybciej (w regatach). Moim zdaniem nie ma to sensu absolutnie, zwłaszcza na dłuższej trasie czy w żegludze turystycznej. Sam przekonałem się kilka razy, że dwa refy to za mało. Oczywiście wszystko zależy od jachtu. Ale refowanie się jest sensowne, a do tego trzy refy są bardzo przydatne.
Tylko żeby 3 lub 4 refy dobrze działały, system musi być dopracowany. Do tego właśnie namawiam.

Zdjęcia Czarodziejki z jednym refem. Widać dobrze, że refszkentla jest pojedynczą linką. Refhalsu nie ma jeszcze, bo pełzacze. Fałda grota jest na dole zrolowana, żeby nie przeszkadzała.



Jeszcze dodatek, który nie ma związku z refowaniem, ale ma z okuciami bomu. Widać niżej banalne w swej prostocie, lekkie i wytrzymałe mocowanie obciągacza bomu. Lejce z dynemy, do nich zaczepiona linka łącząca talię z lejcami. Na Pallasie pomysł jest identyczny, tylko linka jest jedna, mocowana na środku profilu.
Podobnie można zrobić okucie mocowania talii grota. Podobnie w sensie, że dookoła bomu można zrobić luźną pętlę albo z podwójnej linki (tak jest na Pallasie), albo z mocnej taśmy. Tak czy owak wtedy jedynym okuciem jest małe oczko u góry bomu, przez które przechodzi pętla/taśma. To oczko nie pozwala pętli przesuwać się. Rozwiązanie lekkie i bardzo skuteczne, do zrobienia także u nas.