Narty biegowe, pierwszy i chyba ostatni raz tej zimy.
A szkoda...
03.03.2018

Zimy od dawna narciarzy biegowych nie rozpieszczają. Albo śniegu nie ma w ogóle, albo zaczyna padać we wtorek by w piątek stopnieć. Na nartach można się szlajać w zasadzie tylko w weekendy. Bo po pracy jest ciemno, a na nartach po ciemku jest bardzo trudno. Co prawda kiedyś na forum biegówkowym czytałem, że ludzie się umawiali na narty po pracy, z czołówkami. Niby można...
O co w ogóle chodzi z biegówkami i co to jest napisałem w innym miejscu: relacja_05.html
Czemu zachęcam? Bo to bardzo fajny rodzaj aktywności fizycznej, choć mało znany. Zdaję sobie sprawę, że trudno się komuś nowemu skusić, gdy warunki na bieganie na nartach są rzadko. Poza tym nikt się na tym nie zna, nikt nie doradzi jaki sprzęt dobrać. A używany sprzęt jest naprawdę tani, i na początek całkowicie wystarczy. Narty wyrabiają kondycję, która żeglarzom (zwłaszcza w regatach!) jest bardzo przydatna. Uruchamiają wszystkie mięśnie, pozwalają poznać las zimą (niby niekoniecznie trzeba w lesie, ale chyba najprzyjemniej) i dostarczają wrażeń estetycznych (poza krajobrazami, to spotkane na trasie narciarki zazwyczaj mają świetną figurę, a panowie też zapewne są interesujący ;) ) oraz dodatkowych przyjemności, gdy trafi się zjazd...
W lasach trójmiejskich narciarze się pozdrawiają (znaczy jednak mało nas jest), czasami ktoś kogoś poratuje czymś do picia.
Trasa tradycyjna, ale to świetna trasa na pierwszy raz w sezonie, zwłaszcza gdy kondycja leży i kwiczy. Poza tym jest blisko, nigdzie nie trzeba jechać. A że z domu wyruszyliśmy późno, tym bardziej nie było co kombinować.
Pogoda piękna, czasami lekko padał śnieg, ale zazwyczaj było słońce. Śniegu niezbyt dużo, ale na pewno nie za mało. W Borodzieju termometr pokazał niecałe 7 stopni mrozu.
Dotarcie do Borodzieja było dziwnie męczące i trochę trwało. Być może jakiś wpływ na to ma fakt, że w "tamtą" stronę jest generalnie pod górkę. Zmęczone spojrzenie... To żółte na stole to obudowa termometru, w postaci długopisu. Ciekawość, jaką mamy temperaturę, zawsze jest.

Widoki w różne strony, i kiedyś trzeba będzie ruszyć w te inne strony.


Jest chłodnawo, więc za długo siedzieć i odpoczywać się nie da. Ot, herbata, kilka zdjęć i w drogę.

  Bolące stopy, chwila odpoczynku, i trzeba ruszać dalej. W tle widać, że jednak nie tylko my narty lubimy.

Słoneczko częściowo wyszło!

Kiedyś jeden facet przejechał na rowerze obie Ameryki, od Alaski po Patagonię. Dziennikarz przeprowadza z nim wywiad i w końcu zadaje pytanie: co najlepiej pamiętasz z tej podróży?
Odpowiedź: przednie koło.
U nas może nie aż tak, poza tym generalnie patrzy się dalej, ale mimo wszystko...

Na trasie i pod koniec...


Pakowanie po zdjęciu nart, dalej już trzeba pieszo.

Potem pieszo do domu (blisko jest, tylko przez AWF trzeba przejść). Zostawiamy narty i idziemy do ulubionej knajpy obok na obiad i grzane wino. Dla rozgrzewki, rzecz jasna!