INSTALACJA ELEKTRYCZNA
17.11.2016r.

Instalacja elektryczna na małym jachcie wcale nie jest sprawą prostą. Akumulatory są duże i ciężkie, na rozdzielnię (albo rozdzielnie w wersji wypasionej) nie ma miejsca, kabli nie ma którędy prowadzić, ogólna ciasnota. Poza tym, zazwyczaj jachty są stare, mają jakąś tam instalację, także starą, często rozbudowywaną od przypadku do przypadku, często mało fachowo. To ostatnie często z braku wiedzy, ale często z oszczędności.
Na to wszystko nakładają się wymagania armatorów, niekoniecznie realistyczne oraz chęć podłączenia mnóstwa sprzętu, co na małym jachcie może być, hmm, mało wykonalne.
Bywa także, że remont robi się etapami, z powodu braku czasu i z powodu braku gotówki.
Wtedy, niestety, i koszty rosną (bo nie wszystkie zakupy są optymalne) i czas na to poświęcony się wydłuża (bo np. więcej niż raz trzeba zrobić dostęp do różnych zakamarków).
Tak właśnie było na Czarodziejce, co teraz oczywiście mnie denerwuje, ale takie były realia.

Jak zabrać się do zagadnienia? Można określić swoje wymagania i zatrudnić fachowca.
Jeżeli chodzi o fachowca, to nie tylko chodzi o zrobienie projektu, ale także o prozaiczny problem narzędzi, których armator zazwyczaj nie ma i umiejętność złożenia całości

Zacznijmy od wymagań. Lista urządzeń elektrycznych i elektronicznych, które chcemy mieć. Jeżeli czegoś na razie nie mamy, to warto przewidzieć zasilanie i na tablicy rozdzielczej i w postaci kabla.
Z wymagań płynnie przejdziemy do układu zasilania (1, 2, 3) akumulatory, określenie sytuacji awaryjnych i reakcji, idiotoodporność instalacji, monitorowanie stanu wszystkiego.

Możliwości jest dużo a dobre projekty i pomysły jeszcze się wariantują przez wybór konkretnych rozwiązań.
Np. czy chcemy wstawić bezpiecznik w układ rozruchowy silnika czy nie.
Pisać na ten temat można dużo, ale byłoby to powielanie artykułów Tadeusza Lisa na SSI.

Może jeszcze wyjaśnienie, czy mam prawo pisać na ten temat. Jestem armatorem małego jachtu, wcześniej sporo zrobiłem na jachcie klubowym, na którym dawniej pływałem. Mam dyplom technika-elektryka, specjalność, nomen-omen, elektrotechnika okrętowa. I choć od bardzo dawna nie pracuję w tym zawodzie, to mam podstawy, żeby rozumieć to i owo. Oraz praktycznie umiejętności wykonawcze.

Jaka jest idea instalacji na Czarodziejce? Są dwa akumulatory, rozruchowy i hotelowy. Są dwie grupy instalacji; silnikowa i "hotelowa". Do tego dwa przełączniki, które powodują, że każdy akumulator może zasilać każdą grupę, to ze względów bezpieczeństwa, ale ma to też swoje konsekwencje.
Ładowanie z prądnicy silnikowej oraz z prostownika zasilanego z lądu. W planach jest panel słoneczny.
Odbiory są mocno ograniczone. Nie ma lodówki, nie ma inwertera, nie ma TV, nie ma... jeszcze kilku rzeczy.

Jakie są zasady projektowania instalacji, gdy już wiemy czego chcemy? Akumulatory powinny być jak najniżej, jednocześnie jak najbliżej silnika (przynajmniej rozruchowy), kable powinny być jak najkrótsze, ale jednocześnie odpowiednio grube. Kable powinny być zabezpieczone przed uszkodzeniem, maksymalnie dostępne. Rozdzielnia (jedna lub dwie) powinna być i pod ręką i zabezpieczona przed wodą.
To wszystko jest mocno sprzeczne.

Jak jest na Czarodziejce? Akumulatory są pod podłogą kokpitu, za silnikiem, dostępne z bakisty. Zalety: bardzo blisko silnika, oba obok siebie, bezpieczne przed wodą (gdy woda zacznie zalewać akumulatory to ten fakt będzie ostatnim problemem na liście problemów), poza kabiną, dostępne z bakisty. Wady: trochę za wysoko (mogłyby być niżej gdzieś pod kojami), trochę za bardzo na rufie (trym wzdłużny), tuż obok zbiornika paliwa.
Rozdzielnia główna jest niedaleko zejściówki, na prawej burcie, nad hundką. Zalety: wykorzystanie niemalże jedynego wolnego miejsca, bezpieczna przed wodą, blisko do wielu odbiorników. Wady: ciasnota, dość długi kabel zasilający prowadzony pod zejściówką i nad silnikiem. Rozdzielnia jest własnej produkcji, właśnie z powodu ciasnoty i specyficznego układu.
Rozdzielnia pomocnicza (zasila światła nawigacyjne i oświetlenie kompasu) jest w zejściówce. Zalety: włączniki dostępne z kokpitu, rozbicie rozdzielni na dwie dało więcej luzu w RG. Wady: w zasięgu deszczu i wody morskiej, zdarza się przełączanie nogą włączników, kabel zasilający i minusowy z RG, dodatkowa szyna minus.
Prostownik zasilany z lądu jest we wnęce pod kuchenką. Zalety: krótkie kable 12V i zasilania 230V, bezpieczny przed wodą. Wady: trudno dostępny i normalnie niewidoczny (trzeba zerknąć pod kuchenkę, żeby sprawdzić stan ładowania).
Instalacja 230V jest w zasadzie w bakiście (wtyczka zasilająca, puszka rozdzielcza, zabezpieczenie różnicowo-prądowe i nadmiarowe). Zasilana przez podłączanie przedłużacza do wtyczki na krótkim kablu wiszącej w bakiście. Zalety: bardzo krótkie kable, brak gniazda wtykowego. Wady: brak gniazda wtykowego, co jest niewygodne przy podłączaniu, różnicówka w bakiście, co może być czasami niewygodne (problem wydumany, przez cały sezon nie dotyka się różnicówki i reszty instalacji).
Dwa gniazda 230V są pod kuchenką i to jest koniec instalacji 230V.
Instalacja odgromowa i uziemiająca. Połączone są ze sobą kablami: wantownik, sworzeń balastu, obudowa silnika, osłona trzonu steru, przewód ochronny instalacji 230V.

Bardzo krótkie przewody z akumulatorów, o przekroju 35 mm2, będą podłączone do bezpieczników ANL 150 A. Od nich bardzo krótkie kable do przełącznika "silnikowego". Z tego przełącznika złącza do przełącznika hotelowego. Z przełącznika hotelowego połączenie do bezpiecznika automatycznego 60 A, który w zasadzie ma tylko zabezpieczać przewód (16 mm2) do rozdzielni i samą rozdzielnię (głównie amperomierz).
Z przełącznika silnikowego na amperomierz ładowania i dalej na rozrusznik (cały czas 35 mm2).
Czyli dwa bezpieczniki ANL, jeden bezpiecznik automatyczny (wodoodporny, a co!) i oba przełączniki BEP będą w bakiście. Zalety: dostępne z kokpitu, kable maksymalnie krótkie. Wady: niewygoda (nie można obsługiwać z kabiny).
Dodatkowo i zupełnie osobno do woltomierza na RG będą dwa cienkie przewody prosto z akumulatora, oczywiście z bezpiecznikami na początku każdego przewodu. Chodzi o to, żeby zawsze móc sprawdzić napięcie na każdym akumulatorze (przez mały przełącznik trójpozycyjny na tablicy).
Na suficie, w okolicach masztu, jest puszka przymasztowa, w której podłącza się kable schodzące przez fajkę właśnie z masztu.
Wszystkie kable, z wyjątkiem tych w maszcie i silnikowych, zostały dobrane pod kątem minimalizacji spadków napięć. A to oznacza, że z punktu widzenia obciążalności, są przewymiarowane. Mimo walki z ciężarami.

Na zdjęciu poniżej: przewód 35 mm2, różne końcówki (rurowe, oczkowe, z zamkniętą ścianką od strony oczka), obudowa bezpiecznika ANL (i bezpiecznik), przełącznik BEP.

Końcówki powinny być właśnie oczkowe, bo są zabezpieczone przed wodą (z koszulką termokurczliwą), mają dużą powierzchnię styku a złącze śrubowe jest pewne. Oczywiście zaciskane. I tutaj jakże płynnie doszliśmy do narzędzi elektryka, w tym wypadku zaciskarek na końcówki małe i na końcówki duże (hydrauliczna, mam nadzieję, że się sprawdzi - wszak lubimy kupować narzędzia...) ;)

Ciąg dalszy nastąpi gdy prace ruszą.


  Część z ostatnich zakupów.