Refowanie żagli
jest znane tak samo długo jak żeglowanie. Wydawałoby
się, że temat jest opanowany w każdym aspekcie i na
każdy jachcie refowanie idzie sprawnie, szybko i
bezpiecznie.
Okazuje się, że wcale nie. Z tego też powodu pokutują
mity: że niebezpieczne, że długo trwa, że można coś
uszkodzić, że trzeba się refować dużo wcześniej.
To często jest prawdą, ale wcale nie musi tak być.
Wszystko, jak zwykle na jachcie, zależy od dobrego
pomysłu i jego wykonania. Wykonania do końca, a nie
połowicznego.
Znów zastrzeżenie: mówię tylko o jachtach morskich i
warunkach morskich.
Pomijam refowanie gdy ktoś ma grot rolowany do masztu,
bo w takiej sytuacji nie ma o czym mówić. Podobnie gdy
grot jest rolowany do bomu. Pomijam też refowanie przez
nawijanie grota na bom, bo raz, że uważam tę metodę za
fatalną, a dwa, że jak działa, to też nie ma o czym
mówić.
Zostaje nam klasyczne refowanie, czyli żagiel ma kilka
refów, wzmocnione rogi, otwory na reflinki.
Jeżeli na jachcie nie ma systemu refowania, i korzystamy
tylko z siły załogi i linek, to będzie kłopot. Przede
wszystkim bardzo trudno jest uzyskać odpowiednie
napięcie liku dolnego żagla. Na pracującym żaglu jest to
praktycznie niemożliwe. W efekcie grota się w zasadzie
zrzuca, walczy z latającym bomem i żaglem, napina lik
dolny, układa fałdy żagla, wiąże wszystko i stawia
żagiel ponownie, już zarefowany. Taka operacja jest
rzeczywiście i niebezpieczna i czasochłonna, że o
zaangażowaniu licznej załogi nie wspomnę.
A przecież można inaczej.
Najpierw referencje. System refowania stworzony przeze
mnie na Pallasie (Conrad 24) umożliwia zarefowanie grota
w każdych warunkach i na każdym kursie, w ciągu minuty
(dosłownie minuty), zupełnie bez wychodzenia z kokpitu.
Jeżeli refują dwie osoby, także tylko z kokpitu, czas
refowania można skrócić do kilkudziesięciu sekund.
Rozrefowanie trwa 15-30 sekund.
Wszystko działa dla trzech refów.
System stworzony na jachcie Orion (klasyczny drewniak,
13 metrów długości) pozwala zarefować grota w dwie
osoby, które są przy maszcie, w kilka minut.
System na Czarodziejce, który jeszcze nie jest
skończony, pozwala zarefować grota w dwie osoby w
minutę-półtorej. Jedna osoba musi iść do masztu, ale to
właśnie wynika z tego, że system nie jest dokończony.
Kluczową rzeczą jest możliwość szybkiego i prostego
wybrania refszkentli. To oznacza, że refszkentle powinny
być wybierane kabestanem. Pisał już o tym dawno temu
Moitessier w książce „Długa droga”.
Na dużych jachtach może to być kabestan na bomie, przy
noku. Jeżeli fał jest wybierany na maszcie, to wszystko
pasuje, bo wszystko robi się właśnie przy maszcie.
Na małym jachcie można wszystkie liny sprowadzić do
kokpitu, oczywiście na kabestany fałowe.
O ile refhalsów może nie być, zamiast nich stosujemy
haki na bomie, można to obsługiwać ręcznie (acz przy
maszcie) to refszkentli nie da się wybrać bez kabestanu,
bez zrzucenia grota (albo prawie zrzucenia).
Sprowadzenie refszkentli na kabestan nie jest wcale
trudne, ale trzeba to po prostu zrobić.
Zasadniczą różnicą jest to, czy grot ma liklinę czy
pełzacze. Liklina ma ten plus, że swobodnie wychodzi z
masztu przy ściąganiu żagla na dół. I swobodnie wchodzi
do masztu. O ile wejście jest poprawne, profil
nieuszkodzony i żagiel dopasowany do profilu likszpary.
Jeżeli grot ma pełzacze, to zazwyczaj jest tak, że
wejście pełzaczy do likszpary jest dość wysoko nad
bomem. A to oznacza, że przy ściąganiu żagla ref jest
właśnie wysoko nad bomem (bo jeszcze dochodzi długość
pełzaczy). Chyba że część pełzaczy podczas
refowania się wyjmie z likszpary.
To jest rozwiązanie do bani, bo wymaga pójścia do
masztu, manewrów z pełzaczami (mogą wylecieć z
likszpary). Jeżeli zostawimy pełzacze w maszcie, to ref
jest wysoko nad bomem, układa się gorzej i są w żaglu
zbędne luzy.
Można zastosować specjalne nakładki z blachy, można
wstawić element, który nazywa się „sail entry”.
Jest to wkładka w likszparze, który pozwala łatwo
wkładać pełzacze, ale nie pozwala im wyjść.
Chodzi o to, żeby pełzacze mogły zjechać tak nisko, ja
się da, poniżej tego urządzenia, najlepiej do okucia
bomu. Przykręcane nakładki z blachy, zasłaniające
wejście do likszpary, pełnią identyczną rolę.
Jeżeli mamy liklinę, albo pełzacze schodzą nisko, można
nie chodzić do masztu, tylko wybierać refhalsy z
kokpitu. Na Czarodziejce tego jeszcze nie ma, trzeba
chodzić do masztu i wyjmować/wkładać pełzacze.
Przy refszkentlach ważne jest, żeby były one na bomie
mocowane w dobrych miejscach. Czyli nie na noku bomu, bo
wtedy nie da się żagla dobrze do bomu dociągnąć. Nie za
blisko rogu szotowego, bo wtedy lik dolny nie będzie
dobrze napięty. Miejsce trzeba znaleźć doświadczalnie.
Co gorsze, dla różnych grotów te miejsca wypadają w
różnych miejscach. Ale jeżeli mamy jednego grota, albo
groty z identycznymi refami, sprawa się upraszcza. Można
stosować przesuwane bloczki (krótkie szyny na boku
bomu), albo jak na Czarodziejce: bloczki są mocowane do
oczek, które to oczka są przykręcane do bomu. Otworów do
przykręcania oczek może być kilka. Oczka można
przynitować, w końcu grota nie zmienia się co chwila.
To jest indywidualna sprawa, sporo zależy od tego, jaki
jest bom.
Na Pallasie rozwiązanie jest zupełnie nietypowe. Bom o
przekroju kroplowym, z likszparą. Na tylnej cżęści bomu
likszpara została odcięta. W płaską ściankę od góry
zostały wpuszczone bloczki czy raczej rolki zwrotne. W
starannie wybranych miejscach.
Dość rewolucyjną zmianą jest to, że linki refszkentli
nie przechodzą przez luwers na żaglu, ale są do luwersu
przywiązane. Czyli do góry idzie tylko jedna linka, bez
powrotu. Ma to kilka zalet, o czym dalej.
Ucha do mocowania bloczków na Czarodziejce zostały
zrobione bardzo szybko i dość prowizorycznie. Ale
sprawdzają się, tylko warto oczka wymienić na lżejsze.
Dolne zdjęcie pokazuje bom od dołu, czyli łby śrub
mocujących oczka.
Oraz zaczep talii grota. O zaczepie talli będzie jeszcze
uwaga na końcu.
Na pierwszym zdjęciu niżej widać także piętę bomu, z
rolkami. Tam do bomu wchodzą refszekntle i szkentla (to
stalówka). Te liny wychodzą z bomu przy jego noku. Refy
schodzą na dół do rolek przy pięcie masztu. Szkentla
wychodzi z bomu z boku i wędruje na knagę pod bomem.
Jest to jedna z nielicznych lin, która nie trafia na
kabestan na kabinie. Ale warto wiedzieć, że w środku
bomu jest talia, więc przełożenie jest odpowiednie. Poza
tym w talli stalówka przechodzi w linę miękką.
|
|
Zdjęcie pokazuje jak wyglądają reszfkentle na bomie,
gotowe do użycia. Trzeci ref nie jest podwiązany do
żagla, bo żagiel jeszcze wtedy nie miał trzeciego refu.
Ale było to przewidziane.
W tym układzie ważne jest, żeby wszystkie linki
refszkentli były prowadzone po jednej stronie żagla.
Wtedy fałdy układają się swobodnie po drugiej stronie.
Następne pokazują zarefowane groty. Na jednym jest stary
grot, z jednym refem. Fałda żagla nie jest zwinięta,
wisi luźno. Zdjęcie zostało zrobione na Pucharze Mariny
Gdańsk, nie wiem kto jest autorem.
Na następnym zdjęciu jest nowy grot na trzecim refie,
fałdy zwinięte dość ładnie w rulon.
|
|
Wspomniałem
wyżej, że pojedyncza refszkentla ma kilka zalet. Po
pierwsze mamy na grocie jedną linę na ref a nie dwie. Po
drugie nie ma problemu tarcia liny w luwersie. Po
trzecie, najważniejsze, żagiel nie jest linami
zgniatany, fałda swobodnie układa się po drugiej stronie
liny. Co powoduje, że można luwers dociągnąć naprawdę
blisko bomu, materiał żagla nie jest niszczony (wszak
nie każdy grot jest z hydranetu) oraz można stosować
więcej niż dwa refy.
No właśnie, więcej niż dwa refy. Moim zdaniem trzy refy
na jachcie morskim to minimum. Mogą być cztery refy (tak
mają Mini, Atlantic Puffin, Imoca 60).
Trzy refy pozwalają spełnić wymóg OSR, który mówi o tym,
że dla trzeciej kategorii regat na jachcie musi być
trajsel, albo grot refowalny do 40% długości liku
przedniego. Poza tym, w naprawdę silnym wietrze ma to
sens. Choćby dlatego, że nie trzeba zakładać trajsla, a
nie jest to operacja prosta i powiedzmy szczerze, mało
który jacht bałtycki jest na taką operację przygotowany.
Można zapytać, po co w ogóle się refować. Przepisy OSR
wymagają dla kategorii czwartej regat aby grot miał
jeden ref, który redukuje długość liku przedniego o
minimum 12,5%.
Słyszałem nie raz głosy o tym, że refowanie jest w
zasadzie zbędne, da się żeglować na pełnym grocie i tak
nawet jest szybciej (w regatach). Moim zdaniem nie ma to
sensu absolutnie, zwłaszcza na dłuższej trasie czy w
żegludze turystycznej. Sam przekonałem się kilka razy,
że dwa refy to za mało. Oczywiście wszystko zależy od
jachtu. Ale refowanie się jest sensowne, a do tego trzy
refy są bardzo przydatne.
Tylko żeby 3 lub 4 refy dobrze działały, system musi być
dopracowany. Do tego właśnie namawiam.
Zdjęcia Czarodziejki z jednym refem. Widać dobrze, że
refszkentla jest pojedynczą linką. Refhalsu nie ma
jeszcze, bo pełzacze. Fałda grota jest na dole
zrolowana, żeby nie przeszkadzała.
|
|
Jeszcze dodatek, który nie ma związku z refowaniem, ale
ma z okuciami bomu. Widać niżej banalne w swej
prostocie, lekkie i wytrzymałe mocowanie obciągacza
bomu. Lejce z dynemy, do nich zaczepiona linka łącząca
talię z lejcami. Na Pallasie pomysł jest identyczny,
tylko linka jest jedna, mocowana na środku profilu.
Podobnie można zrobić okucie mocowania talii grota.
Podobnie w sensie, że dookoła bomu można zrobić luźną
pętlę albo z podwójnej linki (tak jest na Pallasie),
albo z mocnej taśmy. Tak czy owak wtedy jedynym okuciem
jest małe oczko u góry bomu, przez które przechodzi
pętla/taśma. To oczko nie pozwala pętli przesuwać się.
Rozwiązanie lekkie i bardzo skuteczne, do zrobienia
także u nas.
|