![]() |
Podsumowanie sezonu 2022, nigdy nie
było tak wcześnie
|
25.09.2022 |
Podsumowanie sezonu pisałem zawsze po
zdjęciu z jachtu masztu. Bo to był wyznacznik tego, że już
na pewno sezon jest zakończony. W tym roku maszt na jachcie
jeszcze stoi, ale pływać na żaglach już i tak się nie da, bo
zdjąłem z jachtu grot i bom grota i cały ruchomy osprzęt
pokładowy. Czemu tak? Żeby już na pewno zakończyć sezon. Z kilku powodów, między innymi z powodu problemów z zimowaniem w klubie. Chodzi o to, że z powodu remontu płyty betonowej, część jachtów musi trafić w inne miejsce na lądzie niż zwykle. Nie jest to takie proste, bo trzeba podpłynąć pod dźwig już w kanale za bosmanką, a jest tam płytko. Nasze zanurzenie, dla pustego jachtu 1,75m, nie jest może rekordowe, ale jednak znaczące. Żeby uciąć spekulacje i upewnić się, że zimujemy w AKM-ie na trawie, wczoraj zrobiliśmy „rozpoznanie walką”. Czyli po prostu przepłynęliśmy cały kanalik (bez problemu, choć na styk w jednym miejscu), zawróciliśmy na początku jeziorka (tutaj już z problemami, jest jedna górka z mułu) i wróciliśmy na swoje miejsce. Przy stanie wody w Sobieszewie 510 cm (średni stan średni). Teraz plan jest taki, że przy najbliższej okazji zdejmujemy maszt, wyjmujemy z jachtu graty, stajemy już za bosmanką przy jakimś jachcie i czekamy na wyciąganie jachtów z wody. Można to było załatwić inaczej, np. wyciągać się w NCŻ-cie i przesunąć jacht na łożu na nasze miejsce. To realne, łoże jachtu ma koła i po betonie jedzie bez problemu, acz z pewnym wysiłkiem (chyba, że za samochodem...). Ale komplikacje uznałem za zbyt duże, koszty zresztą też byłyby większe. Jest i drugi problem. Po raz pierwszy od czasu jak w ogóle pływam w regatach ktoś w nas podczas regat uderzył. Nie jakoś bardzo mocno, ale jednak kosz rufowy jest do solidnego remontu, co gorsza trzeba wylaminować nadburcie pod jedną łapą kosza. Do laminowania wszystko jest gotowe, ale dotąd pogoda uniemożliwiała prace. Dzisiaj zdjąłem wszystko z kosza rufowego, łącznie z lampą (która będzie nowa, mniejsza). Gotowość do laminowania nie jest taka wcale oczywista. Choćby bakista musi być opróżniona, żeby człowiek, który ma to robić, miał sensowne warunki pracy. No i żeby jacht był dostępny, gdy jest dobra pogoda. Teraz już nie ma problemu. Ponieważ ten sezon zaczęliśmy ze sporym opóźnieniem, kończymy też przedwcześnie, to dni pływania wyszło wyjątkowo mało, najmniej w historii Czarodziejki. Tabela pływań. Pływań w tym roku było wyjątkowo mało, za to niemal wszystkie zostały opisane w relacjach. Sezon był też o tyle nietypowe, że we wszystkich regatach (poza samotnikami) pływaliśmy tylko we dwoje. Trzeci załogant się w tym roku wykruszył, mam nadzieję, że to się zmieni. Pływanie we dwoje nie jest problemem, o ile to są długie wyścigi. W krótkich bywa już różnie, im mocniejszy wiatr i im krótszy wyścig, tym bardziej brakuje trzeciej osoby. Patrząc na wyniki, trzeba to brać pod uwagę. Choć wyniki nie są złe. Poza zupełnie zawalonymi regatami NCC, było dobrze albo przyzwoicie. Bardzo nas cieszy wygrana w grupie w Regatach GWG. Choć nie było idealnie, to wygrana w grupie w GWG nie zdarza się często. Czarodziejce dopiero drugi raz. Co do pucharów różnych, to wyniki jeszcze albo nie są znane (PZG), albo mogą się zmienić (MŻPP). Dlatego z oceną na razie poczekam. Inna rzecz, że mamy do pucharów sezonu coraz bardziej obojętny stosunek. Sezon nie był silnowiatrowy. Najgorzej było chyba, jakżeby inaczej, w regatach samotników. O tyle ma to znaczenie, że nowa, duża genua, która przepływała drugi sezon, okazała się strzałem w dziesiątkę. Choć zdania znajomych są podzielone, to ja jestem bardzo zadowolony. Jacht musi mieć żagiel, na którym może sensownie pływać, gdy słabo wieje. Zwłaszcza jak przeszkadza fala. Wyszło to dobitnie właśnie w NCC. I nie tylko na naszym jachcie. Oczywiście jest coś za coś. Mając tylko mniejsze żagle nie ma się dylematu w regatach co postawić, gdy warunki są niejednoznaczne, a gdy raz na jakiś czas trafi się w regatach słaby wiatr, to się przegrywa. Mnie się to nie podoba i pozostanę przy swoim podejściu. Żagiel jest super, ale trochę już dostał w kość i pójdzie do żaglowni na przegląd. Zresztą tak samo jak i grot. Turystyka rządzi się trochę innymi prawami, zwłaszcza jak pogoda jest zmienna i niepewna. Oczywiście świetnie jest mieć na pokładzie bardzo dobry żagiel na bardzo słabe wiatry, ale to trochę bez sensu, patrząc z punktu widzenia gospodarki cennymi zasobami, jakimi są żagle. Po prostu szkoda! Skrajnością w drugą stronę w tym sezonie był przelot do Kalmarsundu. Wtedy wiało. Popracował solidnie i niejako odrobił swoją cenę na tym przelocie duży fok. A ja dobrze zrozumiałem określenie „fok marszowy”. Za to mały fok od czasu zakupu nie miał okazji popracować i ciągle czeka na swoją godzinę. Pisałem już o tym w relacji z urlopu w Kalmarsundzie, że w turystyce warto przemyśleć sprawę listew w żaglu przednim. Wszystkie nasze sztaksle, poza starą, dużą genuą, mają listwy. Patrząc pod kątem osiągów - rewelacja. Patrząc pod kątem szybkości i wygody obsługi - jest już sporo gorzej. Żagle z listwami są znacząco gorsze przy zmianach na dziobie i przy składaniu. Albo ja nie znam jakiegoś prostego tricku na to. Długie worki pokładowe pomagają, ale może powinny być wtedy dla wszystkich żagli, także dla foków? Na razie długie worki mamy tylko dla dużej i małej genuy. W podsumowaniu sezonu ubiegłorocznego napisałem, że regat, w których przydałby się genaker, było aż 6. W tym roku wszystkie takie regaty takie były! Więc genaker, całkowicie klasyczny i bez wytyku, został kupiony. Nie miał okazji popracować, osprzęt do niego trzeba jeszcze dopieścić, ale jest! To duża zmiana na jachcie, mam nadzieję. Włączyliśmy go do świadectwa ORC już na ten rok. Pierwszy swój sezon na jachcie przeżył panel solarny. Jest na tyle mały i w na tyle złym miejscu, że nie pokrywa zużycia prądu w morzu. Ale znacząco to zużycie zmniejsza! Co ważniejsze, zdjął nam z głowy jeden kłopot, czyli ładowanie akumulatora po pływaniu. Dotąd po pływaniu trzeba było w miarę szybko zjawić się na jachcie i podładować akumulator. Raz, przed kolejnym pływaniem a dwa, żeby akumulatorowi nie szkodzić dłuższym rozładowaniem. Teraz w ogóle nie trzeba o tym myśleć. Po kilku dniach postoju w porcie akumulator jest naładowany. Co pozwala także zaoszczędzić kasę w portach obcych - nie trzeba zawsze kupować podłączenia jachtu do prądu. Innymi słowy, zdecydowanie warto było. Jeżeli z czasem dojdziemy do wniosku, że przyda się więcej prądu, to zamontuję mały panel na krótkiej rurze na rufie. To powinno pokryć zużycie prądu nawet w długim pływaniu. Co na zimę. Tym razem prac będzie więcej. O tyle dobrze, że mam już zebrane materiały na nową podłogę (wreszcie!) oraz na remont a raczej przebudowę zejściówki. Przebudowę dlatego, że oryginalne rozwiązanie jest z założenia do bani. Zejściówkę zrobię inaczej, w prosty sposób, tak że szyny sztorcklap nie będą miały prawa cieknąć. Przy okazji chcę podnieść próg zejściówki i inaczej zrobić ten próg. Na wszystko mam już materiały i pomysł. Rewolucja szykuje się w kibelku. Jednak wyleci umywalka. Co przy okazji pogorszy nam świadectwo ORC, bo jacht już nie będzie cruiser/racer tylko stanie się performance. Zostaną dodane dodatkowe zwory na wężach do kibelka, tak żeby były pod ręką a nie pod koją dziobową, za to wyleci zawór napowietrzający na wężu dolotowym i plany dodania zaworu napowietrzającego na wężu wylotowym. Kosz rufowy zostanie podzielony. W tym sensie, że na rurze łączącej będzie złączka, która pozwoli zdjąć połowę kosza. Cóż, wniosek po zderzeniu. Jest już i czeka na montaż nowa lampa rufowa. Kupiona po długim namyśle. W zasadzie lampa rufowa wcale nie jest nam potrzebna, jeżeli planuję lampę trójsektorową z kotwiczną na topie. W razie draki mamy też zapasowe, bateryjne światła nawigacyjne, także rufowe. Ale na razie jest jak jest. Kupiłem lampę Lalizasa, o zasięgu dwóch mil, ledową, malutką i za nieduże pieniądze. To ostatnie było kluczowe, inaczej bym odpuścił. Oczywiście do nowej lampy musi być na koszu nowa blacha do mocowania. Z prac nietypowych planowane jest przełożenie knag dziobowych. To wniosek z regat NCC i z podejrzenia pewnego jachtu. Knagi na dziobie, na pokładzie, to w regatach przekleństwo. Można oczywiście kupić knagi składane. Koszt bardzo duży. Ale można knagi przełożyć na boki, na nadburcie. Tak samo jak jest na rufie! Koniecznie trzeba poprawić podkładkę (kąt wejścia szotów) na prawym kabestanie szotowym. Lista prac jest oczywiście bardzo długa, jak zwykle. Część pozycji przechodzi z roku na rok i nigdy nie wiadomo, ile danej zimy uda się zrealizować. Tym bardziej przy założeniu, że nic na siłę. |