![]() |
Mistrzostwa Polski załogowe 2023,
ale właściwie nie o tym ma być |
22.07.2023 |
Ostatnie weekendy
były intensywne, bo co tydzień regaty. Seria
zakończyła się w poprzedni weekend, teraz do września
mamy regatową przerwę. Poprzedni weekend, i to
przedłużony, bo dla nas zaczął się już w czwartek
oznaczał MP załogowe. Przyznam, że po poprzednich regatach, zwłaszcza NCC z totalnym piździelem, byłem do startu nastawiony sceptycznie a wręcz niechętnie. Z powodu braku trzeciej osoby w załodze. Ale Asia mnie zaskoczyła. Stwierdziła, że chce się poruszać, trochę powalczyć, bez nastawiania się na wynik. I że mam nas zgłosić. Prognozy były w miarę dobre, urlop miałem wcześniej zaklepany, więc w sumie... Nocowaliśmy na jachcie, rzeczy mieliśmy na jachcie, co dodatkowo obniżało nam szanse. Co prawda dzięki życzliwości Sailing Factory udało nam się wrzucić trochę rzeczy do ich samochodu (który podjeżdżał obok na keję - pełen komfort), ale i tak sporo jeszcze można było z jachty wynieść. Zawsze można sporo wynieść, to jest niewątpliwie nasz jednak problem. Samych wyścigów szczegółowo opisywał nie będę. Ale kilka migawek jest. W piątek pierwszy krótki wyścig został przerwany bo wiatr okręcił mocno. Trochę szkoda, bo byliśmy wtedy w bardzo dobrym miejscu, ale i tak bywa. W czasie wyścigu zauważyłem bardzo niepokojącą rzecz: nasz antena na maszcie poluzowała się i latała. Nie wyleciała z uchwytu, ale latała. Mając z takich sytuacji złe wspomnienia, zaraz po przerwaniu wyścigu, licząc na chwilę czasu, zdecydowałem że trzeba wjechać na maszt. Asia niechętnie się zgodziła i był to dość mało przyjemny moment regat. Jacht leciał na autopilocie w kierunku komisji, było chmurno, ponuro i zaczęło zdrowo przywiewać. Wciągnięcie kogoś na maszt jest sporym wysiłkiem, zwłaszcza na czas. Asia z kolei mocno się na maszcie pobijała, a co gorsza, stwierdziła, że nakrętek nie dokręci i że czas nam się kończy. W tym wszystkim dobre było to, że nakrętki się zaklinowały i szanse na dalsze ich odkręcanie się były niewielkie. Straciliśmy w tej niepotrzebnej akcji dużo sił, a do tego musieliśmy się zdrowo spieszyć na start. Jedyny plus to taki, że przestałem o antenie myśleć, licząc na to, że jednak nie odleci. Wieczorem w porcie na maszt wjechała Beata z sąsiedniego jachtu i dokręciła co trzeba. ![]() W sobotę pogoda była i lepsza i gorsza. Wiatr bardziej stabilny i silniejszy. A w długim wyścigu jeszcze silniejszy. To wtedy stwierdziliśmy, że to wszystko jest bez sensu. Tradycyjnie rzucamy żeglarstwo morskie, a regaty szczególnie. Takie teksty padały już kilka razy, więc jak widać, nie jesteśmy w tym konsekwentni. Niemniej jednak mieliśmy dość. Dla dwóch osób było za męcząco a co grosza, nie w każdych warunkach mogliśmy walczyć pełną mocą. Niedziela była już łatwiejsza, bo wiało o wiele mniej. Nam się nie spieszyło. Spokojnie poczekaliśmy na ceremonię zakończenia regat, odebraliśmy z samochodu swoje rzeczy, zatankowaliśmy bak jachtu do pełna i ruszyliśmy późnym popołudniem do Górek. Miało wiać niewiele, ale się rozwiało. Miało nie padać... I w sumie nad nami nie padało. Za to przyroda zafundowała nam piękny pokaz. Dwie tęcze, pełne, jedna nad drugą, wyraźne jak rzadko kiedy i do tego obramowujące wejście do Górek jakby specjalnie dla nas. Nagroda za wysiłek... ;)
Wyniki MP. |