Podsumowanie sezonu 2023, z odrobiną refleksji
29.10.2023

Sezon zaczął się z opóźnieniem, tym razem nie z naszej winy, a przez remont w klubie. Teraz z podobnego powodu, czyli przez budowę (kolejny etap), opóźnia się koniec sezonu.
Nic to. Dzięki temu udało się wykonać kilka prac, na które nigdy nie ma czasu.
Ale najpierw tabela pływań.
W porównaniu do poprzedniego roku jest duża zmiana. Co prawda liczba dni pływania rekordowa nie jest (50 dni), ale do rekordu się zbliżyła (53 dni). Tak samo jak przepłynięte mile.
Drugi sezon pływamy we dwoje, co na regatach daje nam w kość. Ale za to logistyka jest łatwiejsza.

Wyniki regat są przyzwoite (chociaż...).
Zwłaszcza Mistrzostw Polski. W MP załóg dwuosobowych udało nam się wygrać. Oba wyścigi, długi i krótki, co zostało opisane w relacji.
W MP załogowych zajęliśmy drugie miejsce, co należy uznać za sukces, bo pływaliśmy tylko we dwoje.
Z tego też powodu do startu byłem nastawiony sceptycznie. Co także zostało opisane.
W efekcie mamy medal złoty (pierwszy na Czarodziejce!) i srebrny MP. Co o tyle cieszy, że akurat z MP bywało u nas różnie.

Znacząca jest wygrana w NordCup Classic. Choć pomogła nam pogoda (czyli silny wiatr drugiego dnia), to jednak wygrana z Neoprofilem zdarza się wyjątkowo (tylko raz wcześniej nam niewiele zabrakło).
Przy czym silny wiatr i dla nas był problemem, właśnie przez niepełną załogę. Trochę nas spinaker przećwiczył...
Te regaty w ogóle są o tyle sukcesem, że w policzonej do pucharów generalce ORC zajęliśmy drugie miejsce (na 14 jachtów startujących), przegrywając tylko z „zawodowcami” z Aspire (jeden wyścig z pięciu udało nam się wygrać, właśnie w silnym wietrze, tadam!). Inne jachty w większości startowały z pełnymi załogami.

W sezonie były oczywiście inne regaty. Najgorzej w sensie wyniku wypadły Regaty Samotników, ale to przez moje błędy, co także opisałem. Za to same regaty jako impreza były fantastyczne.
Drugie miejsce w Regatach Jubileuszowych, oraz także drugie w grupie w GWG. Te drugie miejsca denerwują i drażnią, ale tak bywa. Za dużo błędów.

Sezon był o tyle nietypowy na Zatoce, że po MP załogowych nastała długa przerwa w regatach. Aż 1,5 miesiąca bez żadnego wyścigu. W sumie, jak się okazało, miało to plusy. Ale to inny temat do rozważań wśród organizatorów regat.

Co do pucharów różnych, to wyniki jeszcze nie są znane (PBP, MŻPP), albo nie są oficjalne (PZG).
Jeżeli jednak zajęliśmy miejsce 3 w PZG, to jest duży postęp od zeszłego roku (miejsce 11). Tym bardziej, że do pucharu zaliczone zostały tylko cztery regaty, z których na dwóch nie byliśmy (a nie ma odrzutek).
Co do PZG to jest to już jedyny puchar, na którego zakończenia chodzimy, niezależnie od tego, czy zajęliśmy miejsce dobre czy słabe.
Czemu tak? Bo tylko na tych zakończeniach nie czujemy się zbędnym dodatkiem do oficjeli.

Dwa pozostałe puchary moim zdaniem upadły. MŻPP jest ciągnięty od lat na siłę i tak naprawdę nikomu na nim nie zależy. PBP poszedł w złą stronę i lepsze lata ma chwilowo(?) za sobą.
Powyższa ocena jest oceną od strony tylko zawodnika/uczestnika. Kibicowałem tym pucharom, ale...

Jak cały czas podkreślam, pływamy także turystycznie. W tym roku udało się wreszcie zrealizować plan dłuższego rejsu turystycznego. Wyszły trzy tygodnie w rejsie (22 dni), a gdyby urlop był dłuższy, też nie byłoby problemu. Relacja z tego rejsu powstała. Druga relacja (do działu Od załogi) się pisze.
Wniosków z rejsu mamy sporo. Ale są to raczej drobiazgi, przeszkadzające w dłuższym pływaniu i w gorszej pogodzie.

Cieszmy mnie to, że w sezonie jedynymi awariami była awaria czajnika oraz poluzowanie się anteny na topie. Ale tak jest od dłuższego czasu i to jest na pewno mocny punkt Czarodziejki, i w regatach i w turystyce.

Generalnie, i oczywiście subiektywnie, jacht w turystyce sprawdza się bardzo dobrze.

Ostatnia zima była wyjątkowo pracowita i to się latem zwróciło.
Zmiany w WC są wyjątkowo trafione. Zawory przy samym kibelku (już nie trzeba sięgać pod koję dziobową), więcej miejsca po likwidacji umywalki oraz zbiornik fekaliów spodobały nam się bardzo. Wygoda używania w morzu jest o wiele większa (zawory pod ręką, torba na grodzi). W porcie tym bardziej. Możliwość skorzystania z WC np. w nocy, gdy pogoda jest zła, jest naprawdę fajna. No i zgodność z przepisami. Sama instalacja jest bardzo prosta, działa bezbłędnie i niczego nie będę zmieniał.

Nowa podłoga wygląda o wiele ładniej. Podział na mniejsze części ułatwia jej zdejmowanie.
Miałem sugestie od widzów, że podłoga może być zbyt ciasno spasowana i na fali może się kleszczyć.
Nie jest tak, co kilka razy na morzu sprawdziłem. Z tego wynika, że kadłub jest sztywny.

Drabinka po liftingu także się sprawdziła. Spłaszczone szczeble pozwalają przyjemniej po niej chodzić, a dodatkowy stopień ułatwia wejście do wody, gdy woda nie jest zbyt ciepła. ;)
Korzystamy z drabinki często.

Cieszą nowe lampy nawigacyjne. Świecą naprawdę mocno (zasięg 2 mile). Są mniejsze od starych, nie ma problemu z żarówkami. Na koszu rufowym jest trochę więcej miejsca. Poza tym nie ma już kostek łączeniowych na przewodach.

Genaker był dla nas nowym zupełnie żaglem. Jego obsługa, w porównaniu do spinakera, wcale nie jest łatwiejsza. No i osprzęt. Doszła kolejna lina, czyli hals. Prowadzona z dzioby na kabinę dorobiła się stopera fałowego i wyjścia na kabestan. Inaczej się nie da tego sensownie używać.
Prowadzenia żagla trzeba się było nauczyć, tak samo jak i manewrów. Wpinanie worka to inna rzecz: jedna lina więcej i do tego trzeba pilnować stron żagla!
Reasumując, teraz mamy trzy żagle na kursy pełne i to jest dobry zestaw. Choć czasami mamy dylematy jak ten osiołek... ;)
No i genaker pozwolił nam w kilku wyścigach walczyć w warunkach, w których dotąd wyraźnie traciliśmy.

Niemniej jednak genaker, oraz likwidacja umywalki, trochę pogorszyło nasze świadectwo ORC. To drugie moim zdaniem nie ma sensu (mam na myśli przepisy ORC), ale trzeba akceptować rzeczywistość. Za to z genakerem mamy większe możliwości, co wymaga też trochę większego wysiłku podczas regat. Ale przecież nie pływa się na regaty po to, żeby odpoczywać!
Być może takie podejście się nie do końca opłaca, często trend jest przeciwny: minimalne możliwości za to łatwiej jest prowadzić jacht. Co kto woli. Bo gdzie przyjemność z żeglowania?

Co na zimę? No cóż, ile da się zrobić. Na pewno chcę przełożyć knagi dziobowe (to pomysł z zeszłego roku), bo jak wiem, że może być lepiej to stan aktualny bardziej denerwuje.

Tradycyjnie oddam do żaglowni żagle do liftingu (duże genuy, stara i nowa, spinaker). Być może czas pomyśleć o nowym grocie.

Jest do zrobienia bardzo dużo prac kosmetycznych, poprawek tego co się zużyło albo nie było wcześniej zrobione. Sporo tego pojawiło się właśnie po rejsie turystycznym.
Trochę prac przy maszcie (łomot kabli w środku, zaległa od dawna blokada szyny pełzaczy i kilka innych).

Z prac grubszych to przecieki okienek, podwięzi tylnych want kolumnowych, remont zejściówki (też zaległy od kilku lat). Do tego dno i balast. Silnik.

Elektryka. Tutaj jestem trochę w kropce. Brakuje nam prądu na większą autonomiczność, do tego czas wymienić akumulator hotelowy. LiFePo4? Drugi panel słoneczny? Jedno i drugie?
Autopilot? Samoster? Nie wiem, temat do większego przemyślenia.

No i przed zimą trzeba koniecznie podrasować łoże. To pokłosie szczęścia, jakie mieliśmy zimą.