Wyścig
B8 2024, czyli warto walczyć do końca
|
24.06.2024 |
Pierwsze regaty B8,
czyli do platformy Petrobalicu odbyły się w 2016 roku.
Wtedy w nich nie wystartowaliśmy. Wystartowaliśmy w roku
2017, co na stronie udało
się opisać. Potem był nieudany start w roku 2018. Wtedy wycofaliśmy się pod Helem z powodu sztormowego wiatru. Były kolejne starty i opisy tych startów. Udany występ w roku 2019, mniej udany występ w roku 2020 (jeden bez relacji). Starty w latach 2021, 2022, 2023. Teraz sobie uświadomiłem, że opisów tych regat naprodukowałem dużo. Chyba najwięcej. Pytanie dlaczego? Z jednej strony lubimy ten wyścig. Co jest dość dziwne i raczej masochistyczne. Z kilku powodów. Jednym z nich jest fakt, że zazwyczaj te regaty są żużlowe. Czyli wieje z boku, nie ma o czym myśleć, trzeba gnać jak najszybciej i trwać. Nie lubimy tego, także dlatego, że takie wyścigi preferują jachty większe i na połówkach szybsze. Jesteśmy jednym z najmniejszych i najwolniejszych jachtów w stawce, więc na starcie mamy przekichane. Oboje mamy wolny od pracy piątek, więc ostatnie zakupy, obiad czy przygotowanie jachtu robimy wspólnie. Woda, paliwo do kuchenki, podładowanie wszystkich akumulatorków jakie podładować trzeba. Dopełniamy formalności w biurze regat, na koszu rufowym wieszamy tracker, sprawdzamy prognozy pogody, potem odprawa sterników i dla mnie kąpiel w marinie z rufy jachtu, żeby trochę uspokoić umysł i ciało. Wychodzimy przed godziną 18. Do ostatniej chwili rozważamy, na jakim sztakslu ruszać. Prognozy mówią, że będzie wiało. Później. Na razie jest słaby wiatr z północnego wschodu, z wcale niemałym rozkołysem. Niedługo przed startem wędruję na dziób i wpinam dużą genuę. To męczące zajęcie, ale tak się u nas pływa. Start jest tak ustawiony, że zdecydowanie warto startować przy pinie. Co zauważają tylko cztery jachty. Sailing Factory kręci się przy pinie i ryzykownie startują lewym halsem. My też przy pinie, ale jednak prawym. Jesteśmy spóźnieni o kilka sekund, więc SF przechodzi nam kilka metrów przed dziobem. Co oznacza, że mają najlepszy start we flocie, a my mamy drugi najlepszy start we flocie. To są te momenty, gdy można na początku sporo zyskać. Potem krótka halsówka do boi rozprowadzającej i kurs na Hel. Nasza duża genua ciągnie w tych warunkach bardzo ładnie i bardzo dobrze się sprawdza. Sporo innych jachtów, z mniejszymi żaglami (to się nazywa: „optymalizacja pod formułę”), płynie słabo. Mają po prostu za mało żagla (i o złym kształcie). Oczywiście wiele i tak nas wyprzedza, bo są większe, ale niektóre bardzo późno. Np. dopiero przed boją B8... Jednym halsem wychodzimy na koniec półwyspu, lekka korekta kursu w lewo i właściwie nie ma o czym myśleć. Pełny bajdewind, wiatr trochę wzrósł, nie pada. Trzeba tylko płynąć jak najszybciej. Zmieniamy się na sterze, ta druga osoba podrzemuje w kokpicie. Wiatr rośnie i powoli się wypełnia. kilkanaście mil przed boją pojawia się pytanie o genaker. Nikt nie stawia, może warto? Ale wiatr jest niestabilny i jednak trochę za silny. Kierunek wiatru to 90-100-110 stopni. I znów 100. Siła rośnie do 16-19 węzłów i jednak genakera nie postawiliśmy. Patrząc na to, jak ułożyły się warunki, jednak trzeba było spróbować. Choćby na godzinę. Na razie, przed boją, zmieniamy genuę dużą na małą. To oczywiście strata, ale wieje już 18 węzłów z baksztagu, powrót będzie na ostro. W efekcie na B8 jesteśmy ostatni z floty. 10 metrów za DS (nasz odwieczny rywal, acz z nową załogą), kilkadziesiąt metrów za Panamaxem i kilka minut za kilkoma innymi jachtami. Niby blisko innych, ale jednak ostatni. Patrząc pod kątem jachtów z grupy powinniśmy być przedostatni. Jest godzina 5:20. Pełny bajdewind, więc genua 2 i pełny grot są na razie ok. Radzimy sobie nieźle, choć ustawienie genuy zawsze jest niełatwe. Zewnętrzny szot robi dobrą robotę. Wiatr powoli ostrzy, pogoda się psuje. Deszcz pada i padał kilka razy, aż do końca wyścigu. Wiatr coraz silniejszy i refujemy grot na pierwszy ref. Z drugiej strony wiatr też ostrzy i to nas cieszy. Jachty obok już nie uciekają, to są nasze warunki. Tylko SeaBee powoli się oddala. Wieje od 13 do 19 węzłów, przelotne deszcze. Pogoda się poprawia, wiatr słabnie, więc zdejmujemy ref. Namawiam Asię, żeby zeszła się przespać pod pokładem, bo jednak jest mokro i zimno. Asia w końcu schodzi spać. My lecimy już całkiem na ostro, wiatr odkręcił tak, że zrzuca nas w prawo od osi trasy. Trudno się mówi. Płyniemy ostrzej od DS, Panamaxa, Silje. I wtedy wiatr mocno i szybko rośnie. Gdy wieje 20 węzłów i nie maleje, to pojawia się myśl, że może jednak warto zarefować grota. Ale może zaraz przejdzie? Nie przechodzi. Gdy wieje 25-26 węzłów, warto jednak się zarefować. Co prawda jacht i tak płynie szybko i ostro na wiatr, ale grot już w ogóle nie pracuje, a genua w dużej części też nie. Log pokazuje ponad 5 węzłów. Jednak wywołuję Asię, gdy wieje 28 węzłów. Asia się przejmuje, nakłada szybko sztormiak na majtki i wychodzi do kokpitu. Najlepiej wypoczywa się w bieliźnie, zawiniętym w śpiworze. To akurat mamy sprawdzone. Refujemy grot od razu na dwa refy. Wiatr niewiele później siada i ustala się na 20 węzłach. Rozglądamy się dookoła, zerkamy na AIS-a. To uderzenie wiatru dużo nam pomogło, konkurencja sporo straciła. Doganiamy SeaBee. Widzimy jak robią porządki na dziobie i rozwijają genuę. Znów nam powoli uciekają, ale na prawo od nas. Stracili sporo wysokości. Rozmawiamy chwilę przez radio, upewniamy się czy widzą nadpływający z ich prawej statek (widoczność jest denna, aż zapalamy światła nawigacyjne), wymieniamy kilka zdań. Ich wiatromierz pokazał 32 węzły. Może i u nas tyle było podczas refowania, nie było czasu zerkać. Jest zimno. Pada, przestaje padać, znów pada. Wreszcie pogoda się poprawia, a my zbliżamy się do półwyspu na wysokości Jastarni. Zmieniamy genuę na dużą, może trochę za późno. Jacht rusza szybciej, robimy zwrot na lewy hals. SeaBee jest znacznie bliżej brzegu, też robi zwrot. DS jest za nami i powoli, w słabym wietrze, zostaje z tyłu. Warto zauważyć, że genua jest trochę inaczej ustawiona na słaby wiatr niż wcześniej. Też się uczymy. Cały czas czekamy na zmianę wiatru na zachodni (albo chociaż w prawo), ale ponieważ ta zmiana nie nadchodzi, zmieniam koncepcję halsówki. Gdy wiatr jeszcze bardziej wraca na wschód, robimy hals w kierunku brzegu. Korzystamy z tego wiatru i trzymamy prawy hals. Widać na trackingu, że mimo silnego prądu bocznego udało nam się utrzymać kierunek. SeaBee był przed nami około mili, a przechodzimy kilka metrów za jego rufą. Rzucam do Janka, że bardzo nam się podoba taka sytuacja. Janek odpowiada, że im już mniej. Tadam! Ich to nie cieszy, nie dziwimy się. ;) Kończymy krótką wymianę zdań, oddalamy się. DS zostaje na poprzednim halsie daleko z tyłu. To była cudowna odkrętka. W końcu wiatr siada do 5-6 węzłów, czas na zwrot. Nie chcę podchodzić pod brzeg. Niemniej jednak po pewnym czasie robimy kolejną docinkę do brzegu. Znów przy odkrętce wiatru w lewo. Potem wracamy na prawy hals. Wymyślam dość rzadką koncepcję. Idziemy ostro na wiatr, na spokojnej wodzie, prawym halsem. Czekając albo na odkrętkę wiatru albo na zmianę kierunku wiatru wzdłuż półwyspu. Tak tutaj bywa, że wiatr się obraca razem z brzegiem (tym razem raczej zaczęła się prognozowana zmiana, dla nas ciut za późno). Ale uwaga, zbyt blisko brzegu wiatr może być za słaby. Minusem jest to, że silny przeciwny prąd (około węzła) zwalnia nas. Ale uznaję, że warto zaryzykować. Jeżeli wiatr nie zdechnie, mamy szansę. SeaBee, szybszy od nas normalnie, w tych warunkach odpada i zostaje z tyłu. DS daleko od brzegu ledwo widać. A my, na dużym żaglu (którego nie „optymalizowałem” pod formuły) płyniemy jak marzenie. Prędkość nad dnem to cały czas ponad 3 węzły albo więcej. Potem prędkość rośnie razem z wiatrem. Prąd powoli słabnie, jest bosko. Ale żeby nie było nam za dobrze, z zachodu nadchodzą chmury burzowe. Mamy szczęście. Widać błyski po prawej, nad Helem. Potem po lewej, w głębi zatoki. Nam tylko pada i dostajemy kopa wiatru. Ponad 20 węzłów, ale z połówki (to ten zachodni wiatr, zapowiadany). Duża genua, pełny grot... Lecimy na metę, która jest jeszcze ciągle bardzo daleko. Leje jak jasna cholera. Zerkamy na AIS-a. Ciekawi nas konkurencja za rufą i statki. Martwi nas to, że zrobiło się połówkowo i jachty z tyłu znów trochę nas dogonią. Przecinamy skośnie tor statków. Musimy trochę podostrzyć, żeby przejść statkowi za rufą, bo przed dziobem raczej nie dalibyśmy rady. Większego pecha mamy przy Porcie Północnym. Wiatr wyostrza i mocno rośnie, z prawej strony widać paskudne chmury, więc bierzemy ref na grocie. W sumie niepotrzebnie. Z portu akurat wychodzi statek w asyście holowników. Szanse na przejście mu przed dziobem oceniam nisko. Znów ostrzymy, ale tym razem mocniej. Przechodzimy za rufą statku, przed dziobem jednego holownika, za rufą pilotówki. Tutaj jak nic straciliśmy kilka minut. Kurs na wejście do Górek, kanał. I tutaj kolejny pech, wiatr zdycha i czołgamy się z prędkością 2 węzłów. Dopiero za NCŻ-tem wiatr rośnie. Tracking pokazał, że jachtom za nami ścichło mniej. Ehhhh. Meta o godzinie 18:26. Czas do domu. Jesteśmy zmęczeni, wszystko mokre. Przebieramy się i już na spokojnie jemy to co zostało niezjedzone w czasie regat (innymi słowy smażymy pierogi na nowej patelni!) - przynajmniej na ciepło, pijemy spokojnie herbatę. Zostawiamy mokre genuy w kabinie luzem, liny na pokładzie i jedziemy do domu. Jak wyżej napisałem, w naszej grupie było ciekawiej. Asia powiedziała przed Helem: w naszej grupie zrobiło się naprawdę ciekawie. Różnice między jachtami są znacznie mniejsze po przeliczeniu niż w grupie dużych. Wszystkie małe jachty dopadł przed Helem przeciwny wiatr (i prąd, pamiętajmy o prądzie!) i trzeba było pomyśleć, jak sobie z tym poradzić. Walka była zacięta do samego końca i do samego końca wyniki były niewiadomą. Podobnie niezbyt duże różnice są w osobnej klasyfikacji jachtów z załogami dwuosobowymi. Dodatkowa, osobna grupa, przeliczana niezależnie od reszty jachtów. Podsumowanie. Mamy komplet żagli na różne warunki. Trzeba tymi żaglami umiejętnie żonglować, co wymaga wysiłku, czasu i myślenia. Myślenie nie zawsze wychodzi. Wysiłek oznacza, że trzeba mieć kondycję do takich działań. My, po ostatniej zimie, nie mamy. Trzeba coś z tym zrobić żeby żeglować skuteczniej. Łatwo się mówi, trudniej się robi. Tracking z vesselfinder: Tracking z regat można obejrzeć pod linkiem. Na kilka zdjęć udało nam się załapać (są na stronie nordcup.pl). Trochę przed startem podchodzimy pod pin. Bardzo blisko do startu. Trochę po starcie. |