Mocowanie autopilota, czyli naprawa błędu
29.12.2020r.

Autopilot trafił na jacht zupełnie niespodziewanie w drugiej połowie sezonu 2017 roku. Raymarine ST2000. Model jak model, są gorsze i lepsze, ale ja w ogóle mam wątpliwości czy warto kupować zwykłe autopiloty rumplowe. Zwykłe w sensie, że mają w sobie wszystko. Proste, stosunkowo tanie, stosunkowo proste w montażu. To ostatnie okazało się niezbyt prawdziwe.
Inne wady takiego pilota są znane: awaryjność, niezbyt skuteczne działanie, zwłaszcza przy braku podłączenia do wiatromierza i na żaglach typu spinaker/genaker.
Te autopiloty, pomijając brak sensownych czujników (w osi jachtu, na wysokości linii wodnej, w środku jachtu), są po prostu za wolne.
Powoli dochodzimy do sedna. Trzy sezony pływania z tym urządzeniem doprowadziło do wniosku, że jest to rzecz bardzo przydatna, ale nie w regatach i nie ze spinakerami w gorszej pogodzie.
Autopiloty z wyższej półki, z siłownikami hydraulicznymi, z zestawem czujników, kosztują jednak sporo więcej. To musi poczekać na swoją kolej.
A tymczasem ta nieszczęsna szybkość działania... I mały zakres wychylenia steru przy zwrotach...
Padł pomysł, żeby może jednak trochę cofnąć mocowanie/zaczep autopilota na rumplu w kierunku osi steru. Okazało się, że tak zrobił kolega i znany żeglarz na swoim małym jachcie.
Krótsze ramię oznacza większy zakres wychylenia steru, większą prędkość kątową ruchu steru (czyli to, na czym mi najbardziej zależało) oraz, oczywiście, większą siłę potrzebną do sterowania.
To ostatnie od razu olałem. Siłownik autopilota generuje siłę 77 kg, na Czarodziejce to o wiele więcej niż potrzeba. Jacht jest bardzo dobrze zrównoważony żaglowo, normalnie steruje się jednym palcem, zdarzyło nam się pływać bez rumpla (na silniku, po wodowaniu) tylko z krótkim jarzmem.
Zapadła decyzja, że tak zrobię u nas.
Poprzednio montowałem autopilota na wodzie, w środku sezonu, mając mało czasu. To duży błąd, jak się okazało. Wyraźnie nie doceniłem wpływu skośnej (w dwóch kierunkach) ścianki kokpitu i różne pomiary na oko dały dość średni efekt. Autopilot nie był idealnie w poziomie i nie był także idealnie prostopadły do osi jachtu. To było widać. Gorsze było to, czego nie widać, a co wykazała inwentaryzacja układu.
Tym razem przyłożyłem się bardziej. Linką wyznaczyłem oś kokpitu pod rumplem, założyłem rumpel, zmierzyłem dokładnie odległość zaczepu autopilota od trzonu sterowego, ale na lince.
Ta odległość, wg instrukcji montażu, powinna wynosić 460 mm.
Okazało się, że zaczep był ZA DALEKO o 20 mm. Jakim cudem - nie mam pewności.
To odkrycie spowodowało dłuższą zadumę nad tym, jak można spi#$%!& coś teoretycznie tak łatwego.
Ale dalsze wyznaczanie odległości i kątów w dobrych warunkach wykazało, że sprawa nie jest prosta.
Różne przymiarki pokazały, że nie mogę cofnąć autopilota dalej niż 10 cm (8 cm poniżej instrukcji), bo kokpit robi się zbyt wąski i autopilot się nie zmieści. Zwłaszcza że musi być niżej niż wcześniej, a jak pisałem, ścianka kokpitu jest skośna. Zależności były milimetrowe, a wyznaczenie na ściance kokpitu, a dokładniej gdzieś w powietrzu, punktu gniazda autopilota nie jest łatwe.
Musiałem brać jeszcze pod uwagę stan spoczynkowy autopilota - musiał dać się obrócić, nie zahaczając o ściankę kokpitu rogiem obudowy. Generalnie - ciekawe zagadnienie z zakresy geometrii wykreślnej.


Było wiadomo, że nie dam rady wykorzystać poprzedniego gniazda autopilota (w sumie dobrze) i trzeba coś dorobić. Na jachcie nie mam imadła, a teak ciężko się tnie, więc musiałem wędrować do imadła na powietrzu. Pogoda wredna, piździło i padało, ale skoro trzeba... Kilka wędrówek z piłą, pilnikiem i samym klockiem, przymiarki wszystkich skośnych płaszczyzn, poziomowanie i jest efekt.
Klocek gotowy, nawet w dobrym miejscu. Na zdjęciu wszystkie znaczniki flamastrem i ołówkiem są już wytarte.
Widać razem stare i nowe gniazdo, a potem efekt końcowy, po cofnięciu na rumplu zaczepu autopilota.


Pozostał jeszcze drobiazg, czyli zamontowanie w nowym miejscu zaczepu ramienia autopilota w stanie wyłączonym. Zbyt wielkiego pola manewru nie miałem, ale ujdzie. Użytkowo jest i lepiej i gorzej. Lepiej, bo ramię odkłada się bliżej niż wcześniej (łatwiej sięgnąć), poza tym nie wchodzi w linki koła ratunkowego. Lekka poprawa. Gorzej, bo zaczep jest tak ustawiony, że ramię musi być choć minimalnie wysunięte, żeby weszło w zaczep. Ale nie dało się inaczej. Generalnie, powinno być troszkę wygodniej.
Po zakończeniu prac demontaż wszystkiego i zabranie autopilota do domu na resztę zimy.


Czemu napisałem ten artykuł?
Żeby przestrzec, że montaż ramienia, pomijając proste kokpity, nie jest wcale taki łatwy. Zaczep na rumplu powinien być w odpowiedniej odległości od osi obrotu steru, a nie zawsze to łatwo wyznaczyć, gdy jarzmo zasłania trzon steru, oś steru nie jest pionowa, rumpel jest łukowaty i/lub ustawiony pod kątem w górę.
Jeżeli mamy na sterze małe siły, warto skrócić odległość od trzonu steru - taka była idea całej pracy.
Na lądzie możemy korzystać z poziomicy - zawsze to łatwiej.