Ta zima
jest bardzo pracowita. Ale tym razem opisałem dwie zmiany,
które nie wymagały pracy, ale gotówki.
Nie wszystko da się zrobić samemu. Albo nie warto.
Drabinkę rufową mamy „od zawsze”. Nie wiem, czy została
zamontowana fabrycznie, czy później. Ale wyglądała staro.
Służyła nam bardzo dobrze i mimo walki z ciężarami,
dostała prawo bycia na jachcie.
Waży aktualnie 3,68 kg.
Czemu drabinka została? Bo często z niej korzystamy.
Kąpiemy się w marinie takiej czy innej, na Zatoce, na
Bałtyku. Naprawdę często.
Drabinka daje możliwość wyjścia z wody na jacht bez
akrobacji i dużego wysiłku. Tym bardziej, gdy ktoś
znajdzie się w wodzie wbrew swojej woli.
Drabinka miała dwie wady. Okrągłe szczeble wrzynały się w
bose stopy. Poza tym była jednak odrobinę za krótka.
Wychodzenie z wody w stroju kąpielowym, albo bez stroju,
było łatwe. Ale w ciuchach i sztormiaku już mniej. Długo
się za to zabierałem, ale w końcu oddałem drabinkę do
przedłużenia i spłaszczania szczebli. Rozmaite nakładki na
rurki jakoś nie trafiały mi do przekonania.
Efekt końcowy widać na zdjęciach.
Drabinka jest dłuższa o 28 cm (jeden stopień). Została przepolerowana a
jej szczebelki, dotąd okrągłe, zostały spłaszczone. Więc
chodzenie po niej boso będzie dużo przyjemniejsze. Do
tego dojdzie taśma antypoślizgowa na szczebelkach.Taśma
jest na jachcie i czeka na moce przerobowe i lepszą
pogodę.
Drabinka jest teraz cięższa o 0,8 kg, ale trudno
się mówi.
Przy okazji uchwyty (a raczej wsporniki) drabinki zostały
odkręcone, ich rogi zaokrąglone (przy myciu pawęży trzeba
było uważać). Uchwyty zostały przykręcone ponownie, ale
dołożyłem podkładki ze sklejki od środka. Wcześniej były
tylko zwykłe podkładki metalowe na śrubach, co zupełnie mi
się nie podobało.
Montaż drabinki był dość trudny, dostęp do śrub przez luk
Holta w tylnej ściance kokpitu wystarczył, ale trzeba się
było nagimnastykować.
Drugą zmianę część czytelników może uznać za niepotrzebną.
Okucie pięty bomu było już dość wyrobione, a jego
konstrukcja jest dziwna.
Chciałem wszystko wzmocnić. W efekcie obrotowa rolka jest
nowa i na nowo spasowana.
Ale głównym celem było coś innego.
W pięcie były tylko trzy rolki. Na dwa refy i szkentlę.
Dla nas to za mało. Już od dawna grot ma 3 refy, a w
planach jest czwarty ref.
Poprosiłem o dodanie drugiego sworznia na rolki. I to
zostało zrobione. W tej chwili w pięcie bomu jest sześć
rolek. Jedna zbędna albo zapasowa.
Na zdjęciu widać trzy refy, szkentlę i pilot czwartego
refu, do wykorzystania w przyszłości.
Z bomu wyleciał jeden bloczek zwrotny w bocznej ściance
(na zdjęciu otwór zaklejony taśmą), używany właśnie do
szkentli oraz znikną z masztu trzy małe bloczki do
refszkentli. Były potrzebne, bo liny wychodziły z bomu
zbyt daleko od masztu. Teraz będą bliżej. W sumie same
plusy. Nawet patrząc pod kątem zmiany masy.

Przy okazji zważyłem bom grota. Ze wszystkimi linami
(refy, szkentla, lina do obciągacza bomu) waży 7,17 kg.
Można go nosić w jednej ręce i jest bardziej jasne, czemu
nie używamy topenanty.
Dyskusja, po co na jachcie aż cztery refy, może trwać
długo. Nam trzeci ref przydał się już kilka razy.
Jeżeli pływa się po morzu, to w końcu przyjdzie taki
dzień... My pływamy w różnej pogodzie.
|