Czwarty weekend, jak ten czas leci
Ale i postęp jest

18.12.2016

Ostatnie zdjęcie z poprzedniego odcinka pokazywało front robót na ten weekend.
Front okazał się duży jak kiedyś białoruski.

Za bezpiecznikiem, który widać na ściance pod kokpitem, trzeba było wywiercić otwór na kabel zasilający, który przychodzi od jednego przełącznika (też widoczny na zdjęciu, ten po prawej). Wiercenie tam nie jest proste, a jak chce się otwór ładnie wygładzić "dremelkiem" pilnikiem i papierem, to już w ogóle. Trochę czasu zeszło, jeden frez od dremelka udało mi się złamać (nie wolno trzymać tego narzędzia jedną ręką, a trudno w tym miejscu trzymać dwiema). Drugi otwór, dość duży i podłużny, trzeba było zrobić za przełącznikiem. Pozycja głową w dół. Wiertarka, dłutko, potem dremelek. Z drugiej strony trzeba było wyciąć kawałek gąbki wygłuszającej, co też nie było proste, bo daleko za silnikiem i kable przeszkadzają. Ale wyszło naprawdę ładnie. Oczywiście wszystkie krawędzie ładnie zaokrąglone i wyszlifowane.
Dopasowanie kabla do bezpiecznika, zrobienie go (końcówki i tak dalej).
Do tego oczywiście trochę sprzątania, np. akumulatory dokładnie wytarłem z pyłu, ale nie tylko akumulatory.
Sobotnie prace na jachcie zakończyła ciemność. Ale w warsztacie można było wywiercić otwory w kątownikach nierdzewnych, na których będą przełączniki. Stary kątownik widać na zdjęciu.
Ponieważ przełączniki mają fajną złączkę na środku, podpory wystarczą tylko dwie na całość.
Tak czy owak, bilans dnia dalej po stronie destrukcji. Jeden krótki kabelek, zrobiony od zera, to dopiero początek budowania.
Położenie przeoczonego kabla od rozdzielni do miejsca zasilania autopilota to drobiazg, ledwo warty wzmianki.

Wyżej napisałem o dopasowaniu kabla między bezpiecznikiem a przełącznikiem. To wymagało kilku wędrówek z bakisty do kabiny (skąd sięga się do komory silnika) i potem powrót. Wyjście z bakisty, jak się w niej leży w takiej pozycji, że Kamasutra może się schować, jest i męczące i trwa. Do kabiny, zerknięcie, przełożenie kabla, do bakisty, zaznaczenie, wyjęcie, obcięcie, założenie końcówek (zagniatarka, opalarka), potem włożenie go na miejsce. To trwa. I działa jak dobry fitness.
Czy można to zoptymalizować? Tylko czasami, niektóre kable trzeba już teraz dokładnie i docelowo dopasować (łącznie z układem końcówek,), bo od tego zależą inne.
Wiercenie w stali nierdzewnej w warsztacie, na stojąco, to miły relaks.

Niedzielny, wczesny  poranek przywitał mżawką. W takich warunkach trudno cokolwiek robić w kokpicie i bakiście, bo narzędzia mokną (już o mnie mniejsza).
W tej sytuacji zabrałem się za dokończenie instalacji 230V, co od dawna czekało i czego serdecznie nie chciało mi się robić. Przygotowałem nowy kabel do gniazd 230V, wyjąłem stary. Prace we wnęce pod kuchenką, gdzie oczywiście jest ciasno, wymagały posprzątania koi lewoburtowej. Niestety, ale na jachcie naprawdę trudno zmieścić wszystkie narzędzia i materiały. Dlatego ciągle coś trzeba przekładać gdy się zmienia miejsce pracy, mimo tego, że na tę zimę jacht został praktycznie ogołocony ze wszystkiego z czym pływa.

To widok rogu wnęki, do którego ciężko sięgnąć. Ładowarka akumulatorów jeszcze luźna, bo pod nią jest śruba, która... Te opaski po lewej to nie ja, tak było! Ale nie mam siły tego zmieniać.
Gniazdo podwójne 230V jest po lewej stronie, już od strony kabiny.
A w bakiście jest puszka, w której łączą się kable 230V - czyli przewody od zabezpieczeń (widać obok różnicówkę), kabel od gniazd 230V, kabel do ładowarki i osobny przewód do uziemienia). W puszce przewody ochronne są łączone śrubą, mają końcówki oczkowe.

Widoczny na zdjęciu burdel to efekt zaszłości historycznych i braku miejsca. Oczywiście pompa zęzowa powinna być w innym miejscu, dostępna z kokpitu bez otwierania bakisty. Może kiedyś...
Górna puszka to puszka od instalacji silnikowej, tego nie tykałem nigdy. Dolna to puszka instalacji 230V. Obok widać puszkę na wyłącznik różnicowo-prądowy i zabezpieczenie nadprądowe. Czarne grube rury to instalacja wodna silnika, u góry jest zawór napowietrzający.
Tak czy owak, położenie kabla od puszki do gniazd i połączenie wszystkiego na tip-top trwało 3 godziny.
Ale wszystko działa i jeden punkt z dłuuugiej listy można skreślić.

Wreszcie prawdziwe budowanie (acz fakt, że w gniazdach w kabinie jest napięcie, cieszy także i można to od razu wykorzystać).
Zmontowanie podpór pod przełączniki i prace nad zasilaniem. Na zdjęciu widać połączenie między klemą akumulatora a bezpiecznikiem ANL. Bezpieczniki będą zwyczajnie leżały na akumulatorach. Raz, że nie ma miejsca na ściance przedniej, a dwa, że jest to najłatwiejszy sposób na dostęp do tychże puszek - wystarczy wyjąć akumulatory.
Przy okazji wyszło na jaw, co natychmiast Asia zauważyła (wpadła z wizytą), że kable do silnika mają przekrój 50 mm2 (tak mówią oznaczenia na końcówkach), a nie 35 jak zaleca instrukcja. Tutaj pojawił się dylemat. Ponieważ te kable niezbyt pasują do wyjść z bezpieczników (jeden ciut krótki i mają przekręcone końcówki, i mają słabą izolację na końcówkach), może warto je wymienić na cieńsze. Wtedy może jednak da się połączyć przełączniki bezpośrednio między sobą. Te kable są bardzo krótkie, ale mimo wszystko... To się okaże w następny weekend roboczy.

Tutaj uwaga: śruby, nakrętki, podkładki na klemach są ocynkowane i to oczywiście zmienię. Poza tym wszystkie powierzchnie styków trzeba dokładnie oczyścić. A na klemy dorobić/kupić osłony, żeby dodatkowo zabezpieczyć się przed możliwością zwarcia. Niby małe szanse, ale jednak...