Połowa siódmego weekendu

19.02.2017

Grypa i zima zatrzymały prace na jachcie. Dopiero teraz udało się pojechać i coś zrobić.

Tym razem składanie. Choć samemu nie jest wcale tak łatwo poprzekładać kable i je podłączyć, i chwilę to trwa, efekt jest. Lusterko na wysięgniku jest bardzo przydatne, prosta czołówka z Decathlonu, klucze rurkowe. Puszki bezpieczników ANL zostały złożone już docelowo, tak samo przełączniki BEP.
Sporo czasu zajęła czyszczenie klem minusowych, wymiana wszystkich śrub i podkładek na nierdzewne.
Podobnie wyczyszczony został amperomierz (i jego śruby) w układzie rozruchowym.
Ale... choć udało się większość zmontować, naładować akumulator mały i prawie naładować duży, to akumulatory nie są jeszcze przykręcone ostatecznie. A to dlatego, że po namyśle zdecydowałem się na wymianę kabli biegnących bezpośrednio do silnika, oraz krótkiego kabla łączącego minusy akumulatorów. Decyzja zapadła, ale nie miałem na miejscu przewodów, więc sprawa poczeka. Potrzebuję całe 3 metry przewodów, ale już w izolacji gumowej, o wiele bardziej elastycznej. No i kilka końcówek oczkowych 8-35.
W ten sposób wszystkie kable będą nowe, z zamkniętymi końcówkami, z lepszą izolacją końcówek (przy okazji warto przeczyścić mocowanie przewodów na silniku, plusowego na rozruszniku i minusowego, oj warto...) i cieńsze! A więc lżejsze.
Oczywiście warto to było zdecydować od razu, wcześniej. Kolejny błąd w planowaniu.
Zostały też podłączone przewody zasilające woltomierz, oznaczone numerkami, dopasowana długość. Same przewody zostały złączone z końcówkami bezpieczników przy pomocy rurek zaciskanych zagniatarką i następnie zaizolowanych rurkami termo. Sposób o wiele lepszy od lutowania, tylko trzeba mieć rurki łączące no i zagniatarkę końcówek.

Tak to wygląda w środku, brakuje jeszcze kabla minusowego (do silnika z akumulatorów) i plusowego z amperomierza do rozrusznika.

Zmontowane ostatecznie przełączniki.

To samo od strony bakisty.

Widok na akumulatory.

Ponieważ dokończenie prac przy akumulatorach zostało zatrzymane brakiem materiałów (posiadanie własnych narzędzi daje dużą swobodę w pracach). Trzeba było zająć się rozdzielnią.
Obudowa to zwykła, kiedyś gdzieś znaleziona skrzynka drewniana, która po odchudzeniu robi za ramę. Sama płyta czołowa była (i będzie) z tekstolitu grubości 3 mm.
Płyta jest mała, bo miejsca jest mało. Na pierwszym zdjęciu stara płyta z elementami. Nie wszystko mi się tam podoba (to eufemizm, prowizorka, która jednak trochę wytrzymała i gdyby nie zmiany, zostałaby na dłuższy czas), ale cóż, budżet wtedy był jaki był. Na kolejnym zdjęciu elementy nowe i stare. Przy czym większa część będzie wymieniona na inne. Widać nowy woltomierz i podwójne gniazdo usb, będzie nowy moduł bezpieczników (z końcówkami oczkowymi), szyna minusowa, a większa część kostek łączeniowych zniknie, tak jak i szyna plusowa.