Grypa i zima zatrzymały prace na
jachcie. Dopiero teraz udało się pojechać i coś zrobić.
Tym razem składanie. Choć samemu nie jest wcale tak
łatwo poprzekładać kable i je podłączyć, i chwilę to
trwa, efekt jest. Lusterko na wysięgniku jest bardzo
przydatne, prosta czołówka z Decathlonu, klucze rurkowe.
Puszki bezpieczników ANL zostały złożone już docelowo,
tak samo przełączniki BEP.
Sporo czasu zajęła czyszczenie klem minusowych, wymiana
wszystkich śrub i podkładek na nierdzewne.
Podobnie wyczyszczony został amperomierz (i jego śruby)
w układzie rozruchowym.
Ale... choć udało się większość zmontować, naładować
akumulator mały i prawie naładować duży, to akumulatory
nie są jeszcze przykręcone ostatecznie. A to dlatego, że
po namyśle zdecydowałem się na wymianę kabli biegnących
bezpośrednio do silnika, oraz krótkiego kabla łączącego
minusy akumulatorów. Decyzja zapadła, ale nie miałem na
miejscu przewodów, więc sprawa poczeka. Potrzebuję całe
3 metry przewodów, ale już w izolacji gumowej, o wiele
bardziej elastycznej. No i kilka końcówek oczkowych
8-35.
W ten sposób wszystkie kable będą nowe, z zamkniętymi
końcówkami, z lepszą izolacją końcówek (przy okazji
warto przeczyścić mocowanie przewodów na silniku,
plusowego na rozruszniku i minusowego, oj warto...) i
cieńsze! A więc lżejsze.
Oczywiście warto to było zdecydować od razu, wcześniej.
Kolejny błąd w planowaniu.
Zostały też podłączone przewody zasilające woltomierz,
oznaczone numerkami, dopasowana długość. Same przewody
zostały złączone z końcówkami bezpieczników przy pomocy
rurek zaciskanych zagniatarką i następnie zaizolowanych
rurkami termo. Sposób o wiele lepszy od lutowania, tylko
trzeba mieć rurki łączące no i zagniatarkę końcówek.
Tak to wygląda w środku, brakuje jeszcze kabla
minusowego (do silnika z akumulatorów) i plusowego z
amperomierza do rozrusznika.
Zmontowane ostatecznie przełączniki.
To samo od strony bakisty.
Widok na akumulatory.
Ponieważ dokończenie prac przy akumulatorach zostało
zatrzymane brakiem materiałów (posiadanie własnych
narzędzi daje dużą swobodę w pracach). Trzeba było zająć
się rozdzielnią.
Obudowa to zwykła, kiedyś gdzieś znaleziona skrzynka
drewniana, która po odchudzeniu robi za ramę. Sama płyta
czołowa była (i będzie) z tekstolitu grubości 3 mm.
Płyta jest mała, bo miejsca jest mało. Na pierwszym
zdjęciu stara płyta z elementami. Nie wszystko mi się
tam podoba (to eufemizm, prowizorka, która jednak trochę
wytrzymała i gdyby nie zmiany, zostałaby na dłuższy
czas), ale cóż, budżet wtedy był jaki był. Na kolejnym
zdjęciu elementy nowe i stare. Przy czym większa część
będzie wymieniona na inne. Widać nowy woltomierz i
podwójne gniazdo usb, będzie nowy moduł bezpieczników (z
końcówkami oczkowymi), szyna minusowa, a większa część
kostek łączeniowych zniknie, tak jak i szyna plusowa.
|