To już ósmy wyjazd na jacht

19.02.2017

W sobotę było trochę mniej pracy bo kupowałem moduły/gniazda bezpieczników do rozdzielni. W sobotę, bo w tygodniu czasu zabrakło. Moduły są, będą zamontowane, widać je na kilku zdjęciach.
Czemu tak? Bo są o wiele solidniejsze (podłączenie przez końcówki oczkowe), pozwolą wyrzucić szynę plusową oraz większość kostek łączeniowych, zmniejszyć ilość kabli i w ogóle. Będzie lepiej, solidniej, i może także lżej...

W sobotę udało się dokończyć ostatnie kable o przekroju 35 mm2. Te których nie planowałem wymieniać. Potem wszystko zostało zmontowane docelowo, akumulatory umieszczone na swoich miejscach i przykręcone tak jak trzeba. Wstępne sprawdzenie czy wszystko działa (oczywiście bez próby rozruchu silnika), ładowanie akumulatorów prostownikiem.
W ten sposób udało się zakończyć prace nad pierwszym, głównym etapem remontu/przebudowy instalacji elektrycznej. Hip hip, hura!

Akumulator rozruchowy i wszystkie jego kable. Ten cienki przewód to zasilanie woltomierza.

W tle akumulator hotelowy i wszystkie jego kable. Oba akumulatory przed przykręceniem uchwytami do sklejki podłogowej.

Nowe przewody już przykręcone do silnika (te z czarnymi koszulkami termo). Po prawej minusowy, po lewej plusowy, na rozruszniku. Wszystkie styki, śruby, nakrętki zostały oczywiście wyczyszczone i delikatnie przeszlifowane.
Tak przy okazji wyszło, że kilka przewodów silnikowych mogłoby być wymienionych (końcówki), ale zwalczyłem pokusę...

Przewody w komorze silnika, też już wszystkie.

Niedziela upłynęła nad przygotowaniem płyty czołowej rozdzielni.

Nowe i stare. Po lewej stara płyta rozdzielni i elementy, które na niej były. Po prawej nowa płyta i nowe wyposażenie. Dojdzie podwójne gniazdo USB (nawet ja idę z postępem), woltomierz elektroniczny (mniejszy, świeci w nocy, cyfrowy wskaźnik likwiduje niejednoznaczność odczytu). I przy okazji nowe gniazda bezpieczników. Na zdjęciu widać dwa moduły (po 6 gniazd) połączonych ze sobą (jedno zasilanie plusowe), a na dole moduł zacisków minus. Ten ostatni jest trochę nadmiarowy w sensie ilości zacisków, ale przyda się, bo ilość przewodów minusowych na płycie czołowej jest jednak niezerowa.
Oczywiście najwięcej czasu zajęło wymyślenie jak to ma być i czy na pewno wszystko będzie pasowało. A myślenie, jak już nie raz pisałem, trwa. Przy okazji, po raz drugi, zwalczyłem nagły pomysł i nagłą pokusę zrobienia wszystkiego inaczej...

Najwięcej czasu, poza myśleniem, zajęło wycinanie otworów w tekstolicie. Okrągłe to pół biedy, prostokątne zawsze więcej czasu zajmują.
Oczywiście, przy okazji można było wymienić wyłączniki. W Amperfleksie mają bardzo porządne (jak i zresztą wszystko), ale uznałem, że to za drogo. Zapewne za jakiś czas będę żałował...
Generalnie wygląda to tak, że większość osprzętu elektrycznego, który kupowałem kilka lat temu, w czasach dołu finansowego, nadaje się do wymiany. Ale to zupełnie inna historia.
W każdym razie w końcu zawsze wraca się do dobrych, solidnych, rozwiązań.
Na zdjęciu wyżej płyta czołowa od przodu.

I ta sama płyta od tyłu. Elementy prawie przykręcone.
Teraz to trzeba wszystko kabelkami połączyć...