W sobotę było trochę mniej pracy bo
kupowałem moduły/gniazda bezpieczników do rozdzielni. W
sobotę, bo w tygodniu czasu zabrakło. Moduły są, będą
zamontowane, widać je na kilku zdjęciach.
Czemu tak? Bo są o wiele solidniejsze (podłączenie przez
końcówki oczkowe), pozwolą wyrzucić szynę plusową oraz
większość kostek łączeniowych, zmniejszyć ilość kabli i
w ogóle. Będzie lepiej, solidniej, i może także lżej...
W sobotę udało się dokończyć ostatnie kable o przekroju
35 mm2. Te których nie planowałem wymieniać.
Potem wszystko zostało zmontowane docelowo, akumulatory
umieszczone na swoich miejscach i przykręcone tak jak
trzeba. Wstępne sprawdzenie czy wszystko działa
(oczywiście bez próby rozruchu silnika), ładowanie
akumulatorów prostownikiem.
W ten sposób udało się zakończyć prace nad pierwszym,
głównym etapem remontu/przebudowy instalacji
elektrycznej. Hip hip, hura!
Akumulator rozruchowy i wszystkie jego kable. Ten cienki
przewód to zasilanie woltomierza.
W tle akumulator hotelowy i wszystkie jego kable. Oba
akumulatory przed przykręceniem uchwytami do sklejki
podłogowej.
Nowe przewody już przykręcone do silnika (te z czarnymi
koszulkami termo). Po prawej minusowy, po lewej plusowy,
na rozruszniku. Wszystkie styki, śruby, nakrętki zostały
oczywiście wyczyszczone i delikatnie przeszlifowane.
Tak przy okazji wyszło, że kilka przewodów silnikowych
mogłoby być wymienionych (końcówki), ale zwalczyłem
pokusę...
Przewody w komorze silnika, też już wszystkie.
Niedziela upłynęła nad przygotowaniem płyty czołowej
rozdzielni.
Nowe i stare. Po lewej stara płyta rozdzielni i
elementy, które na niej były. Po prawej nowa płyta i
nowe wyposażenie. Dojdzie podwójne gniazdo USB (nawet ja
idę z postępem), woltomierz elektroniczny (mniejszy,
świeci w nocy, cyfrowy wskaźnik likwiduje
niejednoznaczność odczytu). I przy okazji nowe gniazda
bezpieczników. Na zdjęciu widać dwa moduły (po 6 gniazd)
połączonych ze sobą (jedno zasilanie plusowe), a na dole
moduł zacisków minus. Ten ostatni jest trochę nadmiarowy
w sensie ilości zacisków, ale przyda się, bo ilość
przewodów minusowych na płycie czołowej jest jednak
niezerowa.
Oczywiście najwięcej czasu zajęło wymyślenie jak to ma
być i czy na pewno wszystko będzie pasowało. A myślenie,
jak już nie raz pisałem, trwa. Przy okazji, po raz
drugi, zwalczyłem nagły pomysł i nagłą pokusę zrobienia
wszystkiego inaczej...
Najwięcej czasu, poza myśleniem, zajęło wycinanie
otworów w tekstolicie. Okrągłe to pół biedy, prostokątne
zawsze więcej czasu zajmują.
Oczywiście, przy okazji można było wymienić wyłączniki.
W Amperfleksie mają bardzo porządne (jak i zresztą
wszystko), ale uznałem, że to za drogo. Zapewne za jakiś
czas będę żałował...
Generalnie wygląda to tak, że większość osprzętu
elektrycznego, który kupowałem kilka lat temu, w czasach
dołu finansowego, nadaje się do wymiany. Ale to zupełnie
inna historia.
W każdym razie w końcu zawsze wraca się do dobrych,
solidnych, rozwiązań.
Na zdjęciu wyżej płyta czołowa od przodu.
I ta sama płyta od tyłu. Elementy prawie przykręcone.
Teraz to trzeba wszystko kabelkami połączyć...
|