Skoro już dziesiąty weekend poszedł
na przeróbkę tylko instalacji elektrycznej, to strach
pomyśleć, ile czasu zajęła poprzednia przeróbka.
Zaniżamy te czasy, w pamięci ginie to, ile czasu
naprawdę się poświęciło. Na razie opis soboty, a potem
wnioski.
Połączenia na samej rozdzielni to była przyjemna praca.
Wygodna pozycja, dużo miejsca. I bez lutowania.
Ze względu na osprzęt plątanina kabli o wiele mniejsza.
Potem znacznie gorsza praca przy zarabianiu końcówek
kabli w rozdzielni. To zawsze jest o wiele trudniejsze,
a na Czarodziejce dostęp jest tam ciężki, bo wąsko a do
tego wysokość taka, że ani w kucki ani na siedząco.
Efekt prawie końcowy. Wszystkie kable podłączone, ale
opaski jeszcze nie są zaciśnięte (na wszelki wypadek).
Osłony na moduły bezpieczników założyłem, ale na zdjęciu
jeszcze ich nie ma.
Finał. Wszystko co można było sprawdzić - działa.
Woltomierz świeci, światła także. Gniazdo usb będzie
sygnalizatorem napięcia na tablicy (efekt uboczny, nie
wiedziałem, że ma diodę).
Kolejny etap prac zakończony.
Zostały jeszcze kable do puszki przymasztowej (są nowe)
oraz złożenie od nowa radia. W radiu (zwykłym, nie
chodzi o UKF-kę) kable zostały wymontowane, poprowadzone
inaczej, są znacznie krótsze. Teraz trzeba kupić nową
złączkę i zmontować to lepiej niż było.
Zużyłem do końca wszystkie małe końcówki proste (do
kostek łączeniowych) oraz zagniatane końcówki wsuwane.
Nigdy, ale nigdy więcej lutowania! Jak najmniej połączeń
w kostkach. Jak najmniej końcówek wsuwanych. Tylko (na
ile się da) końcówki oczkowe, zagniatane.
|