W sobotę niby niewiele. Najpierw
podłączenie radia (zasilanie, głośniki). To oznacza
zarobienie 13 końcówek. Oryginalne wtyczki/złączki w
ilości nadmiarowej zostały wyrzucone. Z radia wychodzi
jedna złączka z krótkimi kablami, obok jest kostka
łączeniowa (czasami trudno inaczej), do której dochodzi
zasilanie oraz dwa podwójne przewody do dwóch głośników
(quadro nie jest przewidziane ;) ).
Warunki pracy mało ciekawe, bo w koi rufowej, z rękami
do góry. Ale ponieważ wszystko zagniatane, a nie
lutowane, jakoś poszło. Radio pięknie działa, na oba
głośniki (z tym ostatnio był problem, gdzieś coś nie
stykało, teraz powinno być lepiej).
Poniżej zdjęcie kabli i kostki za radiem.
Zdjęcie samego radia od przodu.
Widać pod spodem mocowanie gaśnicy 2kg oraz w tle kabel
uziemiający.
Kolejna praca była trudniejsza, bo trzeba było
wykombinować mocowanie dwóch kabli biegnących pod
sufitem kabiny do puszki masztowej (PM na schemacie). Do
niej wchodzą z jednej strony przewody z masztu
(aktualnie tylko lampa kotwiczna, ale w przyszłości
lampa trójsektorowa i może kiedyś oświetlenie
podsalingowe pokładu). Z drugiej strony wchodzi kabel
zasilający obwody z tablicy pomocniczej przy zejściówce.
Dodatkowo puszka jest pośrednikiem w zasilaniu diodowego
oświetlenia kabiny (jeden z lepszych pomysłów, do tego
przy własnoręcznej realizacji tejże "lampki").
Po dłuższych namysłach, przymiarkach, i przeszukaniu
zapasów jachtowych wygrała koncepcja rurki plastikowej,
przykręcanej do ścianki kabiny. Wygląda to w miarę. W
każdym razie jesienią wyleciała stara szyna firanek oraz
rurka aluminiowa (ciężka i zbyt cienka). Teraz jest
prościej, lżej, i ładniej.
Tak wiem, sama puszka wygląda bardzo mało
reprezentacyjnie, ale jest bardzo praktyczna (widać obok
wyjście z fajki). Jak kiedyś znajdę ładniejszą i tak
samo wygodną w użyciu, to wymienię.
Kabel zasilający puszkę trzeba było także zarobić z
drugiej strony, czyli od strony tablicy podręcznej.
Od razu potwierdza się moja opinia, że płaskie końcówki
wsuwane to ZŁOOOO! Ale cóż, tak zostanie na jakiś czas.
Przy okazji okazało się, że jeden wyłącznik, zasilający
dziobową lampę nawigacyjną, padł. Trzeba kupić nowy, ale
to drobiazg, i tak dwa włączniki są na razie nieużywane.
Na zdjęciu niżej "zaplecze" panelu podręcznego.
Remont w zasadzie został zakończony. Zostało jeszcze
podłączenie plotera oraz autopilota, ale kable są gotowe
i jest to w ramach innego zadania. Złożenie obudowy
silnika, dociągnięcie i obcięcie opasek zaciskowych -
ale to czeka na początek sezonu i prawdziwe zakończenie
prac elektrycznych i innych.
Pozostały do napisania wnioski i schemat instalacji,
jako praktyczne podsumowanie tego co realnie na jachcie
jest. Ale to w artykule obok.
|