Już koniec,
czyli jedenasty weekend
19.03.2017

W sobotę niby niewiele. Najpierw podłączenie radia (zasilanie, głośniki). To oznacza zarobienie 13 końcówek. Oryginalne wtyczki/złączki w ilości nadmiarowej zostały wyrzucone. Z radia wychodzi jedna złączka z krótkimi kablami, obok jest kostka łączeniowa (czasami trudno inaczej), do której dochodzi zasilanie oraz dwa podwójne przewody do dwóch głośników (quadro nie jest przewidziane ;) ).
Warunki pracy mało ciekawe, bo w koi rufowej, z rękami do góry. Ale ponieważ wszystko zagniatane, a nie lutowane, jakoś poszło. Radio pięknie działa, na oba głośniki (z tym ostatnio był problem, gdzieś coś nie stykało, teraz powinno być lepiej).
Poniżej zdjęcie kabli i kostki za radiem.

Zdjęcie samego radia od przodu.

Widać pod spodem mocowanie gaśnicy 2kg oraz w tle kabel uziemiający.
Kolejna praca była trudniejsza, bo trzeba było wykombinować mocowanie dwóch kabli biegnących pod sufitem kabiny do puszki masztowej (PM na schemacie). Do niej wchodzą z jednej strony przewody z masztu (aktualnie tylko lampa kotwiczna, ale w przyszłości lampa trójsektorowa i może kiedyś oświetlenie podsalingowe pokładu). Z drugiej strony wchodzi kabel zasilający obwody z tablicy pomocniczej przy zejściówce. Dodatkowo puszka jest pośrednikiem w zasilaniu diodowego oświetlenia kabiny (jeden z lepszych pomysłów, do tego przy własnoręcznej realizacji tejże "lampki").
Po dłuższych namysłach, przymiarkach, i przeszukaniu zapasów jachtowych wygrała koncepcja rurki plastikowej, przykręcanej do ścianki kabiny. Wygląda to w miarę. W każdym razie jesienią wyleciała stara szyna firanek oraz rurka aluminiowa (ciężka i zbyt cienka). Teraz jest prościej, lżej, i ładniej.

Tak wiem, sama puszka wygląda bardzo mało reprezentacyjnie, ale jest bardzo praktyczna (widać obok wyjście z fajki). Jak kiedyś znajdę ładniejszą i tak samo wygodną w użyciu, to wymienię.
Kabel zasilający puszkę trzeba było także zarobić z drugiej strony, czyli od strony tablicy podręcznej.
Od razu potwierdza się moja opinia, że płaskie końcówki wsuwane to ZŁOOOO! Ale cóż, tak zostanie na jakiś czas. Przy okazji okazało się, że jeden wyłącznik, zasilający dziobową lampę nawigacyjną, padł. Trzeba kupić nowy, ale to drobiazg, i tak dwa włączniki są na razie nieużywane.

Na zdjęciu niżej "zaplecze" panelu podręcznego.

Remont w zasadzie został zakończony. Zostało jeszcze podłączenie plotera oraz autopilota, ale kable są gotowe i jest to w ramach innego zadania. Złożenie obudowy silnika, dociągnięcie i obcięcie opasek zaciskowych - ale to czeka na początek sezonu i prawdziwe zakończenie prac elektrycznych i innych.

Pozostały do napisania wnioski i schemat instalacji, jako praktyczne podsumowanie tego co realnie na jachcie jest. Ale to w artykule obok.