Jak napisałem
w poprzedniej części, hydraulika mnie prześladuje.
Dosłownie, to jakaś zmora i także na jachcie to się
potwierdza. Nie pisałem częściej, bo prawie nie było widać
efektów prac. Co nie znaczy, że nic nie robiłem. Robiłem,
a jakże. Może głupio? A może nie do końca wszystko przemyślałem?
Pompa zęzowa została zamontowana, wylot podłączony - to
już było poprzednio. Pozostała "drobna" kwestia rury
wlotowej do pompy. Nijak to się nie chciało zgrać z rurą
od odpływu z kokpitu. W sensie, że rury się krzyżowały i
obie części hydrauliki trzeba było rozpatrywać łącznie.
Rury odpływów z kokpitu wychodziły źle i źle się układały
w drodze do czwórnika. Dopiero wycięcie pianki wygłuszającej
radykalnie poprawiło sytuację po lewej stronie, czyli na
prawej burcie. Pozostało do sprawdzenia, jak się to zgrywa
z filtrem wody i jego przewodami, czyli mówiąc wprost, czy
da się odkręcić filtr i wyjąć go bez problemu w trakcie
sezonu do oczyszczenia. Da się. Drugie pytanie, czy da się
w trakcie sezonu wyjąć log do oczyszczenia wiatraczka?
Tutaj o tyle problem, że trzeba ten manewr zrobić
szybko, bo woda zalewa jacht jeszcze szybciej. Da się. Czy
pasuje pompa wody słodkiej do zlewu? Też pasuje i przewody
do niej i od niej będą się układały poprawnie.
Wszystko fajnie, ale wycinanie kawałków pianki
wygłuszającej wcale nie jest takie banalne. Dało się to
zrobić dużymi nożycami, ale tylko drobnymi cięciami.
Po drugiej stronie było gorzej. Wycinanie gąbki trudniejsze,
bo miejsca o wiele mniej. Ale poszło.
Pod gąbką, dokładnie pod przewodem odpływowym, znalazłem
wkręcony krzywo wkręt, łączący sklejkę wzdłużną ze ścianką
bakisty. Wykręcenie tego wkrętu udało się w końcu, po 40
minutach, po zdjęciu wlotu powietrza do silnika i wyjęciu
obu rur oraz kolanka. I to tylko kombinerkami. Byłoby
łatwiej, gdybym odkręcił kolektor wydechowy silnika, ale
uznałem, że to lekka przesada. Po prostu, do tego
cholernego wkrętu nie było jak dojść, a siedział naprawdę
mocno. Po co w ogóle ta walka? Ano żeby wąż się nie
przecierał!
To wcale nie koniec zabawy. Wkręt nie był tam bez powodów.
Przeszedłem z kabiny do bakisty (po raz fyfnasty, świetna
gimnastyka) i zbadałem sprawę. Sklejka trzymała się teraz
tylko na jednym wkręcie, od strony rufowej. Uznałem, że
trzeba dodać coś na drugim końcu i niejako w środku.
Dostęp, jak już pisałem, beznadziejny, nie ma szans na
wejście wiertarką. Ale od czego Dremelek? I to z przedłużką
na wężu elastycznym. Wiertło 3 mm i jazda. Ledwo ledwo,
ale dało się wywiercić otwory i w sklejce i w poziomej
podłodze i ściance bakisty. Że pod gąbką to już mniejsza.
Potem trzeba było wszystko porządnie odkurzyć odkurzaczem,
wydłubać wióry i skręcić całość. Bingo!
Ale dalej dwa węże układały się źle, bo się krzyżowały.
Przymiarki i kombinacje. Szlag mnie już trafiał, gdy
wpadłem na genialną w swej prostocie myśl - wąż od pompy
idzie dołem, więc powinien być cały za wężem od kokpitu,
czyli trzeba mu zrobić nowy otwór w ściance sklejkowej
bakisty!
Ale czy można? Przeszedłem do bakisty i dumałem. Można,
nawet będzie lepiej, a docelowo i za rok przeniesie się
odstojnik paliwa bliżej grodzi. Rewelacja. Pomiary, gdzie
wiercić otwór zostały zrobione, wszystko zaznaczone
flamastrem. Teraz pojawiło się pytanie, czy otwornica (mam
płynnie regulowaną), jest na jachcie? Była! Humor mi się
poprawił, bo chociaż coś nie stało w poprzek prac. Otwór
został wywiercony, okazało się, że w dobrym miejscu. Jego
krawędzie zostały sfazowane, żeby wąż się dobrze układał.
Co prawda miała być "eska" z kolanek, ale już nie była
potrzebna.
I tutaj dochodzimy do rzeczy ważnej. Węże do wody są
bardzo różne i w różnych cenach, oraz sklepach, można je
kupić. Zdecydowanie nie polecam tych tańszych. Jest
przepaść jakościowa między dwoma rodzajami węży, jakie
kupiłem do tychże całych instalacji. Widoczne na zdjęciu
węże zbrojone drutem są znacznie lepsze od węży tanich,
kupionych trochę bezmyślnie, zbrojonych siatką (taki leży
na dnie komory silnika). Na szczęście został mi kawałek
węża fi 25 z dawnej wymiany odpływu ze zlewu - ten kawałek
będzie wstawiony między pompę zęzową a kolanko w komorze
silnikowej.
Na zdjęciach poniżej widać całość komory silnika z mniej-więcej
złożoną instalacją, i detal - wlot pompy zęzowej w nowym
miejscu.
Ale cała sprawa wcale nie była taka prosta. Okazało się,
że z wężem krzyżuje się też wiązka pięciu przewodów
elektrycznych idących od silnika do stacyjki w jaskółce.
Skoro robię już taką rewolucyjkę, to może warto pójść
dalej? Znów wlazłem do bakisty, tym razem oglądać puszkę
łączeniową instalacji silnikowej. Pięć przewodów,
wszystkie w elastycznej osłonie, biegną sobie po grodzi w
bakiście, krzyżując się ze wszystkim co można, czyli z
wężami od chłodzenia silnika, z przewodem paliwowym, z
innymi kabelkami. I da się je w puszce odłączyć. Wszystkie.
Elektryczna instalacja silnikowa i tak była w planie
prac... Co prawda kiedyś tam, ale to tylko kilka kabelków.
Mam narzędzia do zagniatania, końcówki i wprawę.
Widać to na zdjęciu, które zrobiłem kiedyś podczas remontu
instalacji elektrycznej. Chodzi o górną puszkę
elektryczną. Przy okazji widać też starą i już zdjętą
pompę zęzową. Będzie lepiej!
Odłączyłem kable w puszce, wywlokłem całość aż do komory
silnika. Wiązka szła pod silnikiem, przez miejsce, gdzie
zbiera się paliwo i wszelkie syfy. Wyjąłem. Wszystko było
w ropie. Pracowicie rozciąłem osłonkę, kiedyś elastyczną.
Była sztywna jak... i popękana. Przewody wytarłem,
zwinąłem i położyłem na silniku. Widać je na zdjęciach. To
wszystko zajęło ciut więcej niż 5 minut. Nawet więcej niż
godzinę.
Przy okazji, mając po raz pierwszy w mojej historii
jachtu, dostęp z lewej strony silnika za silnik, wytarłem
co się dało. Jest trochę czyściej, ale gdy zdejmę oba węże
i wlot powietrza do silnika, to można będzie zrobić orgię
czyszczenia - na ile da się sięgnąć.
Na zdjęciach wyżej widać, że na prawej burcie było o wiele
prościej. Widać na drugim części starej instalacji pompy
zęzowej i czwórnik z instalacji odpływu wszystkiego. To
wszystko wyrzucę i tyle z jachtu ubędzie (większość
starych węży już wyrzuciłem, dlatego ich nie ma na
zdjęciu).
Czemu obie instalacje nie są gotowe? Zabrakło mi
porządnych cybantów oraz skończyła się taśma teflonowa,
która uszczelnia gwintowane złącza elementów nierdzewnych.
Poza tym trzeba wyciąć boki kolanka, które będzie robiło
za ssak do pompy zęzowej i nałożyć na ten ssak jakąś
siatkę. Warto zrobić wszystko już naprawdę porządnie. Po
skręceniu odpływów z kokpitu trzeba też będzie zrobić
próbę szczelności - zamknąć zawór odpływowy i nalać do węży
wody, aż do podłogi kokpitu, i zobaczyć czy będzie ciekło.
Trochę trudno to robić, gdy jest mróz.
Warto też pamiętać o rozbebeszonej na dziobie
instalacji kibelkowo-umywalkowej, która czeka na swój czas
i wolne moce przerobowe.
Co warto polecić, i nikt mi nie płaci za reklamę (a
szkoda, kurcze!). Porządne węże kupiłem w firmie Tubes
International (mają siedzibę i w Gdańsku i w Gdyni). Drogo,
ale cóż...
Cały nierdzewny "złom" kupiłem w firmie Neumo Polska. Polecam,
moim zdaniem mają tanie rzeczy (znacznie taniej niż w
Tubes, która to firma też ma elementy nierdzewnej
hydrauliki).
Czemu nie kupiłem elementów z tworzywa? Bo trudno dostać,
nie są tanie, i nie wiadomo, co się tak naprawdę kupuje -
czyli ile czasu to wytrzyma, zanim nie pęknie.
Cybanty i ogólnie drobny osprzęt nierdzewny, także śruby i
wkręty, oraz niektóre narzędzia i materiały do prac,
kupuję od lat w firmie Dźwignia w Gdańsku - z obsługą
jestem już nawet zaprzyjaźniony.
|