Hydraulika jachtowa, czyli rury, złączki i zawory,
  pompa zęzowa i odpływy z kokpitu

19.12.2018

Jak napisałem w poprzedniej części, hydraulika mnie prześladuje. Dosłownie, to jakaś zmora i także na jachcie to się potwierdza. Nie pisałem częściej, bo prawie nie było widać efektów prac. Co nie znaczy, że nic nie robiłem. Robiłem, a jakże. Może głupio? A może nie do końca wszystko przemyślałem?
Pompa zęzowa została zamontowana, wylot podłączony - to już było poprzednio. Pozostała "drobna" kwestia rury wlotowej do pompy. Nijak to się nie chciało zgrać z rurą od odpływu z kokpitu. W sensie, że rury się krzyżowały i obie części hydrauliki trzeba było rozpatrywać łącznie. Rury odpływów z kokpitu wychodziły źle i źle się układały w drodze do czwórnika. Dopiero wycięcie pianki wygłuszającej radykalnie poprawiło sytuację po lewej stronie, czyli na prawej burcie. Pozostało do sprawdzenia, jak się to zgrywa z filtrem wody i jego przewodami, czyli mówiąc wprost, czy da się odkręcić filtr i wyjąć go bez problemu w trakcie sezonu do oczyszczenia. Da się. Drugie pytanie, czy da się w trakcie sezonu wyjąć log do oczyszczenia wiatraczka? Tutaj  o tyle problem, że trzeba ten manewr zrobić szybko, bo woda zalewa jacht jeszcze szybciej. Da się. Czy pasuje pompa wody słodkiej do zlewu? Też pasuje i przewody do niej i od niej będą się układały poprawnie.
Wszystko fajnie, ale wycinanie kawałków pianki wygłuszającej wcale nie jest takie banalne. Dało się to zrobić dużymi nożycami, ale tylko drobnymi cięciami.
Po drugiej stronie było gorzej. Wycinanie gąbki trudniejsze, bo miejsca o wiele mniej. Ale poszło.
Pod gąbką, dokładnie pod przewodem odpływowym, znalazłem wkręcony krzywo wkręt, łączący sklejkę wzdłużną ze ścianką bakisty. Wykręcenie tego wkrętu udało się w końcu, po 40 minutach, po zdjęciu wlotu powietrza do silnika i wyjęciu obu rur oraz kolanka. I to tylko kombinerkami. Byłoby łatwiej, gdybym odkręcił kolektor wydechowy silnika, ale uznałem, że to lekka przesada. Po prostu, do tego cholernego wkrętu nie było jak dojść, a siedział naprawdę mocno. Po co w ogóle ta walka? Ano żeby wąż się nie przecierał!



To wcale nie koniec zabawy. Wkręt nie był tam bez powodów. Przeszedłem z kabiny do bakisty (po raz fyfnasty, świetna gimnastyka) i zbadałem sprawę. Sklejka trzymała się teraz tylko na jednym wkręcie, od strony rufowej. Uznałem, że trzeba dodać coś na drugim końcu i niejako w środku. Dostęp, jak już pisałem, beznadziejny, nie ma szans na wejście wiertarką. Ale od czego Dremelek? I to z przedłużką na wężu elastycznym. Wiertło 3 mm i jazda. Ledwo ledwo, ale dało się wywiercić otwory i w sklejce i w poziomej podłodze i ściance bakisty. Że pod gąbką to już mniejsza. Potem trzeba było wszystko porządnie odkurzyć odkurzaczem, wydłubać wióry i skręcić całość. Bingo!
Ale dalej dwa węże układały się źle, bo się krzyżowały. Przymiarki i kombinacje. Szlag mnie już trafiał, gdy wpadłem na genialną w swej prostocie myśl - wąż od pompy idzie dołem, więc powinien być cały za wężem od kokpitu, czyli trzeba mu zrobić nowy otwór w ściance sklejkowej bakisty!
Ale czy można? Przeszedłem do bakisty i dumałem. Można, nawet będzie lepiej, a docelowo i za rok przeniesie się odstojnik paliwa bliżej grodzi. Rewelacja. Pomiary, gdzie wiercić otwór zostały zrobione, wszystko zaznaczone flamastrem. Teraz pojawiło się pytanie, czy otwornica (mam płynnie regulowaną), jest na jachcie? Była! Humor mi się poprawił, bo chociaż coś nie stało w poprzek prac. Otwór został wywiercony, okazało się, że w dobrym miejscu. Jego krawędzie zostały sfazowane, żeby wąż się dobrze układał. Co prawda miała być "eska" z kolanek, ale już nie była potrzebna.
I tutaj dochodzimy do rzeczy ważnej. Węże do wody są bardzo różne i w różnych cenach, oraz sklepach, można je kupić. Zdecydowanie nie polecam tych tańszych. Jest przepaść jakościowa między dwoma rodzajami węży, jakie kupiłem do tychże całych instalacji. Widoczne na zdjęciu węże zbrojone drutem są znacznie lepsze od węży tanich, kupionych trochę bezmyślnie, zbrojonych siatką (taki leży na dnie komory silnika). Na szczęście został mi kawałek węża fi 25 z dawnej wymiany odpływu ze zlewu - ten kawałek będzie wstawiony między pompę zęzową a kolanko w komorze silnikowej.
Na zdjęciach poniżej widać całość komory silnika z mniej-więcej złożoną instalacją, i detal - wlot pompy zęzowej w nowym miejscu.




Ale cała sprawa wcale nie była taka prosta. Okazało się, że z wężem krzyżuje się też wiązka pięciu przewodów elektrycznych idących od silnika do stacyjki w jaskółce. Skoro robię już taką rewolucyjkę, to może warto pójść dalej? Znów wlazłem do bakisty, tym razem oglądać puszkę łączeniową instalacji silnikowej. Pięć przewodów, wszystkie w elastycznej osłonie, biegną sobie po grodzi w bakiście, krzyżując się ze wszystkim co można, czyli z wężami od chłodzenia silnika, z przewodem paliwowym, z innymi kabelkami. I da się je w puszce odłączyć. Wszystkie. Elektryczna instalacja silnikowa i tak była w planie prac... Co prawda kiedyś tam, ale to tylko kilka kabelków. Mam narzędzia do zagniatania, końcówki i wprawę.
Widać to na zdjęciu, które zrobiłem kiedyś podczas remontu instalacji elektrycznej. Chodzi o górną puszkę elektryczną. Przy okazji widać też starą i już zdjętą pompę zęzową. Będzie lepiej!

Odłączyłem kable w puszce, wywlokłem całość aż do komory silnika. Wiązka szła pod silnikiem, przez miejsce, gdzie zbiera się paliwo i wszelkie syfy. Wyjąłem. Wszystko było w ropie. Pracowicie rozciąłem osłonkę, kiedyś elastyczną. Była sztywna jak... i popękana. Przewody wytarłem, zwinąłem i położyłem na silniku. Widać je na zdjęciach. To wszystko zajęło ciut więcej niż 5 minut. Nawet więcej niż godzinę.

Przy okazji, mając po raz pierwszy w mojej historii jachtu, dostęp z lewej strony silnika za silnik, wytarłem co się dało. Jest trochę czyściej, ale gdy zdejmę oba węże i wlot powietrza do silnika, to można będzie zrobić orgię czyszczenia - na ile da się sięgnąć.




Na zdjęciach wyżej widać, że na prawej burcie było o wiele prościej. Widać na drugim części starej instalacji pompy zęzowej i czwórnik z instalacji odpływu wszystkiego. To wszystko wyrzucę i tyle z jachtu ubędzie (większość starych węży już wyrzuciłem, dlatego ich nie ma na zdjęciu).
Czemu obie instalacje nie są gotowe? Zabrakło mi porządnych cybantów oraz skończyła się taśma teflonowa, która uszczelnia gwintowane złącza elementów nierdzewnych. Poza tym trzeba wyciąć boki kolanka, które będzie robiło za ssak do pompy zęzowej i nałożyć na ten ssak jakąś siatkę. Warto zrobić wszystko już naprawdę porządnie. Po skręceniu odpływów z kokpitu trzeba też będzie zrobić próbę szczelności - zamknąć zawór odpływowy i nalać do węży wody, aż do podłogi kokpitu, i zobaczyć czy będzie ciekło. Trochę trudno to robić, gdy jest mróz.

Warto też  pamiętać o rozbebeszonej na dziobie instalacji kibelkowo-umywalkowej, która czeka na swój czas i wolne moce przerobowe.

Co warto polecić, i nikt mi nie płaci za reklamę (a szkoda, kurcze!). Porządne węże kupiłem w firmie Tubes International (mają siedzibę i w Gdańsku i w Gdyni). Drogo, ale cóż...
Cały nierdzewny "złom" kupiłem w firmie Neumo Polska. Polecam, moim zdaniem mają tanie rzeczy (znacznie taniej niż w Tubes, która to firma też ma elementy nierdzewnej hydrauliki).
Czemu nie kupiłem elementów z tworzywa? Bo trudno dostać, nie są tanie, i nie wiadomo, co się tak naprawdę kupuje - czyli ile czasu to wytrzyma, zanim nie pęknie.
Cybanty i ogólnie drobny osprzęt nierdzewny, także śruby i wkręty, oraz niektóre narzędzia i materiały do prac, kupuję od lat w firmie Dźwignia w Gdańsku - z obsługą jestem już nawet zaprzyjaźniony.