Pogoda
cały czas pozwala pracować, dzisiaj było wręcz ciepło,
całe 5 stopni. Pogoda rano była rewelacyjna, słońce i
prawie bez wiatru. Wyjazd do Górek zacząłem od wizyty w
sklepie Dźwignia. Celem oczywiście było kupno brakujących
cybantów. Drogo wychodzą te całkiem nierdzewne, ale cóż...
Chociaż za hurtowy zakup dostałem rabat. :)
Oczywiście brama klubu zamknięta na kłódkę, ale to
dlatego, że byłem dość wcześnie. Klucz od kłódki
oczywiście mam.
W samą wigilię kupiłem w Naumo kolano 45 stopni do
instalacji odpływów z kokpitu, i nypel łączący do tego.
Jak to wygląda widać na zdjęciu niżej. Rura prawego odpływu
jest krótsza o dobre kilkanaście cm, biegnie wyżej i dalej
nie przeszkadza. Taki był cel zmiany.
Ale najpierw zacząłem od zmontowania instalacji pompy
zęzowej. Rury są skręcone już docelowo, na wlocie węża
kolanko z naciętymi bokami. Brakuje jeszcze siatki, ale
sam ssak już istnieje.
Określenie "rury skręcone docelowo" oznacza, że rury są
nasadzone na końcówki po posmarowaniu wazeliną (wszystkie
węże i rury zawsze przed skręceniem smaruję wazeliną, to
bardzo ułatwia potem rozłożenie instalacji) a cybanty są
ustawione i skręcone odpowiednio mocno.
Potem przyszła pora na instalację wody słodkiej. Założenie
cybantów na węże zakończyło prace nad tą instalacją.
Można było zająć się instalacją najważniejszą, czyli
dopływami z kokpitu. Dopasowanie węża trochę trwało,
obcinałem go kilka razy o trochę, bojąc się, że utnę za
dużo. Być może jeszcze jest troszkę za długi. Trochę też
trwało oczyszczenie wylotów z kokpitu, zarówno od środka
jak i od zewnątrz (tutaj nawet papierem ściernym
delikatnie wyszlifowałem nierówności - kiedyś ściekło
trochę żywicy na te wyloty).
Skręciłem wszystko, nałożyłem rurę odpływu ze zlewu. Tę
rurę musiałem zatkać kołkiem. Jak widać, kołki drewniane
na jachcie się przydają. Wszystko po to, żeby
przeprowadzić próbę szczelności. Zamknąłem zawór w dnie, z
kokpitu wyjąłem leżące na dnie kawałki tektury, poszedłem
na nabrzeże i przy pomocy wiadra (oczywiście, jak przepisy
wymagają, z linką) przyniosłem na jacht wodę. I wylałem ją
zwyczajnie do kokpitu. Instalacja się napełniła, a ja
badałem wizualnie i dotykowo, także przy pomocy lusterka
inspekcyjnego od spodu, czy cieknie i gdzie.
Okazało się, że ciekną złącza z czwórnikiem. I tylko one.
Wypuściłem wodę, rozkręciłem co trzeba było, nałożyłem na
nowo taśmę teflonową, skręciłem. Zalałem wodą układ i
czekałem. Tym razem trochę dłużej, i jednak pokazały się
kropelki na innych złączach. Tych złączy przy czwórniku
jest od cholery i trochę. Duże średnice i trzeba naprawdę
solidnie owinąć gwinty taśmą. Trochę już zirytowany swoją
nieudolnością, poprawiłem cieknące złącza. Patrząc z
niepokojem, jak szybko ubywa taśmy teflonowej.
Znów zalałem układ wodą i zostawiłem na dłużej.
Irytacja z powodu przecieków na czwórniku była niewielka,
bo najważniejsze jest to, że nie ciekną połączenia węży.
Zwłaszcza pod kokpitem, bo te wyloty są cieńsze, mają 38
mm. Wąż ma 40 mm i bałem się, że będzie kłopot, że będzie
trzeba pogrubiać wyloty przy pomocy taśmy. Okazało się, że
nie. Węże są elastyczne, mają grube i miękkie ścianki i
układają się pod cybantami naprawdę dobrze. Wielka ulga,
że tutaj nie ma problemu.
Czekając na wynik próby, przeniosłem się na dziób, do
kabiny WC. Pozostał ostatni wąż - odpływ z umywalki, ale
nijak nie chciało to się układać. Chodzi o to, że umywalkę
można wysuwać, i wtedy wąż się przesuwa i zgina. Wynikiem
prób i kombinacji była zmiana układu pod umywalką. Zawór
został ustawiony za kolankiem, wąż znacznie skrócony, i
wszystko zaczęło pasować. Do prób musiałem przykręcić
szynę drewnianą do przesuwania umywalki. W końcu
dopasowałem wszystko, dociąłem węże. Elementy stalowe
skręciłem na taśmę teflonową. Wygląda to nawet całkiem
nieźle.
Rury nie są skręcone, bo wszystko rozbiorę do prac w
kabinie. W końcu zaczęło się od tego, że ta kabina ma
ładniej wyglądać. Hydraulika przy okazji.
Co prawda wyszła jeszcze dość niemiła niespodzianka. Okazało
się, że sam kibelek trzyma się tylko na trzech śrubach
zamiast na czterech. Ta czwarta jest luźna. Trzeba kibelek
odkręcić od podstawy i zobaczyć co tam się dzieje. Taka
dodatkowo robota, nie wiadomo jak długa.
Natomiast sama hydraulika została w zasadzie zakończona.
Wróciłem do komory silnika i obejrzałem połączenia. Węże
dalej suche, i to najważniejsze. Ale widać było kropelki
na złączach przy kolanku. No żesz... Wkurzony spuściłem
wodę z układu. Nie miałem taśmy teflonowej. W tej
sytuacji, oraz dlatego, że zaczęło się ściemniać,
pojechałem do domu. Po drodze kupując trzy rolki taśmy
teflonowej, i to tej ciut grubszej.
Następnego dnia, czyli dzisiaj, przyjechałem z mocnym
postanowieniem ostatecznego uszczelnienia odpływów z
kokpitu. Okazało się to wcale nie takie łatwe, ciągle
złącza puszczały wodę. Delikatnie, po kropelce, ale
jednak. Próbowałem kilka razy, różnie. To już są naprawdę
duże średnice, gwinty są duże i taśma teflonowa nie daje
rady. Pomyślałem o pakułach, to samo zasugerował Krzysiek,
który wpadł z wizytą. Pakuł nie miałem, ale smar i owszem.
Gwinty zewnętrzne owinąłem taśmą teflonową (jak zawsze), a
gwinty wewnętrzne delikatnie nasmarowałem. I to
definitywnie rozwiązało problem. Kolejna próba szczelności
nie pokazała ani jednej, wyciekającej, kropli. Nauczka do
zapamiętania.
Ale walcząc z wężem pomyślałem trochę. Dorobiłem uchwyt w
postaci obejmy i prawoburtowy wąż (na zdjęciu po lewej
stronie) unieruchomiłem na ściance obudowy silnika. To był
dobry pomysł, bo wąż zupełnie niczemu w środku nie
przeszkadza (ważna jest możliwość wyjmowania logu do
czyszczenia) a dodatkowo układa się tak, że w ogóle nie
zbiera się w nim woda. Przy okazji o kilka cm mogłem go
skrócić, co zawsze cieszy.
I tak już zostanie, czyli ta instalacja została
definitywnie zakończona.
Obejmę zrobiłem z dziurkowanej taśmy ocynkowanej, na którą
nałożyłem koszulkę termokurczliwą (akurat w tym rozmiarze
miałem żółtą, co rzuca się w oczy na zdjęciach), żeby
krawędzie taśmy nie kaleczyły węża.
Zostało trochę czasu, więc przeszedłem na dziób.
Zdemontowałem instalację wodną, niejako czyszcząc
przedpole prac. Kibelek udało się zdemontować bez
większych problemów. I wszystko stało się jasne.
Sam kibelek był kiedyś wymieniany i ten który jest, nie
pasuje do śrub wstawionych stoczniowo we wkładkę
laminatową. Dwie śruby były wkręcone w gumy z nakrętką w
środku i tak zablokowane w laminacie. Otwory widać.
Rozwiązanie takie sobie, i pytanie, co da się z tym
zrobić.
Można kupić nowe gumki z gwintem w środku. Można
zastosować wkręcane w laminat tuleje (z zewnętrznym
gwintem lewym), które mają w środku gwint dla śrub. Można
wstawić w pionową ściankę luk rewizyjny i wtedy zwyczajnie
od spodu wkładać śruby. Zobaczę co da się kupić, ale luk
rewizyjny wydaje się rozwiązaniem najbardziej
przyszłościowym. Przy okazji będzie można wyjąć zbędne
śruby.
Czas na podsumowanie.
Instalacja wody słodkiej.
W tym wypadku trzeba było wymienić pompę wody słodkiej do
zlewu, bo stara ciekła. Przeciek wredny i bardzo trudny do
znalezienia, do tego raczej nienaprawialny. Kupiłem nową
pompę, którą zainstalowałem w miejscu starej. Przy okazji
wstawiłem nowe przewody o właściwej średnicy (stare były
za cienkie), a trójnik rozgałęziający przesunąłem, dzięki
czemu przez komorę silnika biegnie jeden wąż zamiast
dwóch.
Bilans wagowy jest na delikatny plus.
Instalacja pompy zęzowej.
Instalacja pompy zęzowej jest nowa, bo jest nowa pompa.
Chodziło o to, żeby w końcu być w zgodzie z przepisami dla
kategorii 3 OSR, czyli mieć na jachcie pompę obsługiwaną
przy zamkniętych wszystkich lukach i bakistach - tego
warunku stara pompa nie spełniała.
Nowa pompa jest cięższa od starej o 0,2 kg, ale ma większą
wydajność. Nowe przewody nie są zagięte, mają w ważnych
miejscach kolanka i mają właściwą średnicę. Elementy
nierdzewne dodają ciężaru, ale wyrzucenie dwóch
zaworów, trójnika i dwóch zaworów zwrotnych to bilansuje.
Sądzę że wagowo udało się wyjść mniej więcej na zero, za
to mam dobrą pompę i dobrą instalację.
Można zapytać, czy nie warto mieć poboru wody z zęzy a nie
z komory silnika. Dla sytuacji zalewania jachtu jest to w
zasadzie wszystko jedno. Dla drobniejszych ilości wody w
zęzie rozwiązanie jest proste. Trzeba zainstalować drugą
pompę, obsługiwaną ze środka, z przekładalnym wężem, który
się wkłada we właściwe miejsce, gdy wody w jachcie nie
jest dużo.
I takie jest właśnie wymaganie na kolejne kategorie
OSR (drugą, pierwszą i zerową) - dwie pompy, jedna
obsługiwana z pokładu, a druga z wnętrza jachtu.
Instalacja odpływów z kokpitu.
Prace przy tym punkcie zostały wymuszone pęknięciem
jednego węża odpływu. Opisałem to w pierwszej części
relacji z remontu. Inna sprawa, że wymiana węży była
planowana już od dawna.
Specyfika tych odpływów jest jaka jest. Wymiana wszystkich
elementów na nowe i znormalizowana miała głęboki sens, bo
teraz wszystko jest łatwo demontowalne i wymienialne. Nowe
węże są trochę krótsze, układają się znacznie lepiej niż
stare. Dodatkowo wąż prawoburtowy nie przeszkadza ani w
wyjmowaniu logu, ani w wyjmowaniu pojemnika filtra wody
chłodzącej silnik. Oraz, co też ważne, nie gromadzi się w
nim woda.
Bilans wagowy jest ujemny, nowa instalacja jest cięższa od
starej o około 1 kg. Może ciut więcej.
Instalacja w WC.
Tej instalacji w zasadzie nie było potrzeby ruszać. Ale
montaż zaworów napowietrzających był planowany od dawna.
Do tego, skoro już kupowałem elementy do tamtych
instalacji... prosta optymalizacja działań sugerowała,
żeby zrobić wszystko. Elementy mosiężne i nienormatywne
zostały wymienione na nierdzewne, węże także. Bilans
wagowy jest lekko ujemny, chyba około 0,5 kg.
Za to doszedł jeden zawór napowietrzający jako ułatwienie
w życiu na jachcie.
Plan na przyszłość zakłada dołożenie zaworu
napowietrzającego na odpływie z WC, ale są trudności
geometryczne - nie ma gdzie tego zaworu umieścić, tak żeby
nie przeszkadzał w wysuwaniu umywalki.
Alternatywnym pomysłem jest przeniesienie przepustu
odpływu z WC powyżej linii wodnej. To na przyszłość.
Ciężar który doszedł we wszystkich instalacjach nie jest
zbyt istotny, bo znajduje się albo na dnie jachtu, albo
ciut wyżej, ale i tak pod linią wodną (nowa pompa jest
wyżej, ale niżej niż była stara). Warto zauważyć, że
komora silnika w dużej części jest pod linią wodną. Pobór
wody do WC i główny trójnik na dziobie siłą rzeczy także.
Użytkowo będzie lepiej, co w regatach ma znaczenie, no i
bezpieczniej.
Nowe węże wydają się być bardzo dobre, a właściwa średnica
wszystkich elementów powoduje, że nie ma naciągania węży
na siłę na złączki.
Węże są z firmy Tubes International, zbrojone drutem
stalowym. Instalacja wody słodkiej została zrobiona
tańszym wężem, ale też o odpowiedniej średnicy.
Wszystkie elementy nierdzewne kupiłem w firmie Neumo
Polska, którą zdecydowanie polecam.
Cybanty całkowicie nierdzewne, oraz o zagiętych
krawędziach (dzięki czemu nie nacinają węży) kupiłem w
Dźwigni.
W pracach świetnym narzędziem okazał się klucz szwedzki o
powiększonym rozstawie szczęk z firmy Yato. Kapitalne
narzędzie, na stałe zagości na jachcie. Mój dotychczasowy,
największy jaki mam, klucz szwedzki, często miał za mało
rozsuwane szczęki, a jest dość długi i ciężki.
|