Hydraulika jachtowa, w zasadzie koniec
30.12.2018r.

Pogoda cały czas pozwala pracować, dzisiaj było wręcz ciepło, całe 5 stopni. Pogoda rano była rewelacyjna, słońce i prawie bez wiatru. Wyjazd do Górek zacząłem od wizyty w sklepie Dźwignia. Celem oczywiście było kupno brakujących cybantów. Drogo wychodzą te całkiem nierdzewne, ale cóż... Chociaż za hurtowy zakup dostałem rabat. :)
Oczywiście brama klubu zamknięta na kłódkę, ale to dlatego, że byłem dość wcześnie. Klucz od kłódki oczywiście mam.
W samą wigilię kupiłem w Naumo kolano 45 stopni do instalacji odpływów z kokpitu, i nypel łączący do tego. Jak to wygląda widać na zdjęciu niżej. Rura prawego odpływu jest krótsza o dobre kilkanaście cm, biegnie wyżej i dalej nie przeszkadza. Taki był cel zmiany.
Ale najpierw zacząłem od zmontowania instalacji pompy zęzowej. Rury są skręcone już docelowo, na wlocie węża kolanko z naciętymi bokami. Brakuje jeszcze siatki, ale sam ssak już istnieje.
Określenie "rury skręcone docelowo" oznacza, że rury są nasadzone na końcówki po posmarowaniu wazeliną (wszystkie węże i rury zawsze przed skręceniem smaruję wazeliną, to bardzo ułatwia potem rozłożenie instalacji) a cybanty są ustawione i skręcone odpowiednio mocno.

Potem przyszła pora na instalację wody słodkiej. Założenie cybantów na węże zakończyło prace nad tą instalacją.

Można było zająć się instalacją najważniejszą, czyli dopływami z kokpitu. Dopasowanie węża trochę trwało, obcinałem go kilka razy o trochę, bojąc się, że utnę za dużo. Być może jeszcze jest troszkę za długi. Trochę też trwało oczyszczenie wylotów z kokpitu, zarówno od środka jak i od zewnątrz (tutaj nawet papierem ściernym delikatnie wyszlifowałem nierówności - kiedyś ściekło trochę żywicy na te wyloty).
Skręciłem wszystko, nałożyłem rurę odpływu ze zlewu. Tę rurę musiałem zatkać kołkiem. Jak widać, kołki drewniane na jachcie się przydają. Wszystko po to, żeby przeprowadzić próbę szczelności. Zamknąłem zawór w dnie, z kokpitu wyjąłem leżące na dnie kawałki tektury, poszedłem na nabrzeże i przy pomocy wiadra (oczywiście, jak przepisy wymagają, z linką) przyniosłem na jacht wodę. I wylałem ją zwyczajnie do kokpitu. Instalacja się napełniła, a ja badałem wizualnie i dotykowo, także przy pomocy lusterka inspekcyjnego od spodu, czy cieknie i gdzie.
Okazało się, że ciekną złącza z czwórnikiem. I tylko one. Wypuściłem wodę, rozkręciłem co trzeba było, nałożyłem na nowo taśmę teflonową, skręciłem. Zalałem wodą układ i czekałem. Tym razem trochę dłużej, i jednak pokazały się kropelki na innych złączach. Tych złączy przy czwórniku jest od cholery i trochę. Duże średnice i trzeba naprawdę solidnie owinąć gwinty taśmą. Trochę już zirytowany swoją nieudolnością, poprawiłem cieknące złącza. Patrząc z niepokojem, jak szybko ubywa taśmy teflonowej.
Znów zalałem układ wodą i zostawiłem na dłużej.

Irytacja z powodu przecieków na czwórniku była niewielka, bo najważniejsze jest to, że nie ciekną połączenia węży. Zwłaszcza pod kokpitem, bo te wyloty są cieńsze, mają 38 mm. Wąż ma 40 mm i bałem się, że będzie kłopot, że będzie trzeba pogrubiać wyloty przy pomocy taśmy. Okazało się, że nie. Węże są elastyczne, mają grube i miękkie ścianki i układają się pod cybantami naprawdę dobrze. Wielka ulga, że tutaj nie ma problemu.
Czekając na wynik próby, przeniosłem się na dziób, do kabiny WC. Pozostał ostatni wąż - odpływ z umywalki, ale nijak nie chciało to się układać. Chodzi o to, że umywalkę można wysuwać, i wtedy wąż się przesuwa i zgina. Wynikiem prób i kombinacji była zmiana układu pod umywalką. Zawór został ustawiony za kolankiem, wąż znacznie skrócony, i wszystko zaczęło pasować. Do prób musiałem przykręcić szynę drewnianą do przesuwania umywalki. W końcu dopasowałem wszystko, dociąłem węże. Elementy stalowe skręciłem na taśmę teflonową. Wygląda to nawet całkiem nieźle.




Rury nie są skręcone, bo wszystko rozbiorę do prac w kabinie. W końcu zaczęło się od tego, że ta kabina ma ładniej wyglądać. Hydraulika przy okazji.
Co prawda wyszła jeszcze dość niemiła niespodzianka. Okazało się, że sam kibelek trzyma się tylko na trzech śrubach zamiast na czterech. Ta czwarta jest luźna. Trzeba kibelek odkręcić od podstawy i zobaczyć co tam się dzieje. Taka dodatkowo robota, nie wiadomo jak długa.
Natomiast sama hydraulika została w zasadzie zakończona.
Wróciłem do komory silnika i obejrzałem połączenia. Węże dalej suche, i to najważniejsze. Ale widać było kropelki na złączach przy kolanku. No żesz... Wkurzony spuściłem wodę z układu. Nie miałem taśmy teflonowej. W tej sytuacji, oraz dlatego, że zaczęło się ściemniać, pojechałem do domu. Po drodze kupując trzy rolki taśmy teflonowej, i to tej ciut grubszej.

Następnego dnia, czyli dzisiaj, przyjechałem z mocnym postanowieniem ostatecznego uszczelnienia odpływów z kokpitu. Okazało się to wcale nie takie łatwe, ciągle złącza puszczały wodę. Delikatnie, po kropelce, ale jednak. Próbowałem kilka razy, różnie. To już są naprawdę duże średnice, gwinty są duże i taśma teflonowa nie daje rady. Pomyślałem o pakułach, to samo zasugerował Krzysiek, który wpadł z wizytą. Pakuł nie miałem, ale smar i owszem. Gwinty zewnętrzne owinąłem taśmą teflonową (jak zawsze), a gwinty wewnętrzne delikatnie nasmarowałem. I to definitywnie rozwiązało problem. Kolejna próba szczelności nie pokazała ani jednej, wyciekającej, kropli. Nauczka do zapamiętania.
Ale walcząc z wężem pomyślałem trochę. Dorobiłem uchwyt w postaci obejmy i prawoburtowy wąż (na zdjęciu po lewej stronie) unieruchomiłem na ściance obudowy silnika. To był dobry pomysł, bo wąż zupełnie niczemu w środku nie przeszkadza (ważna jest możliwość wyjmowania logu do czyszczenia) a dodatkowo układa się tak, że w ogóle nie zbiera się w nim woda. Przy okazji o kilka cm mogłem go skrócić, co zawsze cieszy.
I tak już zostanie, czyli ta instalacja została definitywnie zakończona.
Obejmę zrobiłem z dziurkowanej taśmy ocynkowanej, na którą nałożyłem koszulkę termokurczliwą (akurat w tym rozmiarze miałem żółtą, co rzuca się w oczy na zdjęciach), żeby krawędzie taśmy nie kaleczyły węża.



Zostało trochę czasu, więc  przeszedłem na dziób. Zdemontowałem instalację wodną, niejako czyszcząc przedpole prac. Kibelek udało się zdemontować bez większych problemów. I wszystko stało się jasne.
Sam kibelek był kiedyś wymieniany i ten który jest, nie pasuje do śrub wstawionych stoczniowo we wkładkę laminatową. Dwie śruby były wkręcone w gumy z nakrętką w środku i tak zablokowane w laminacie. Otwory widać. Rozwiązanie takie sobie, i pytanie, co da się z tym zrobić.
Można kupić nowe gumki z gwintem w środku. Można zastosować wkręcane w laminat tuleje (z zewnętrznym gwintem lewym), które mają w środku gwint dla śrub. Można wstawić w pionową ściankę luk rewizyjny i wtedy zwyczajnie od spodu wkładać śruby. Zobaczę co da się kupić, ale luk rewizyjny wydaje się rozwiązaniem najbardziej przyszłościowym. Przy okazji będzie można wyjąć zbędne śruby.


Czas na podsumowanie.
Instalacja wody słodkiej.
W tym wypadku trzeba było wymienić pompę wody słodkiej do zlewu, bo stara ciekła. Przeciek wredny i bardzo trudny do znalezienia, do tego raczej nienaprawialny. Kupiłem nową pompę, którą zainstalowałem w miejscu starej. Przy okazji wstawiłem nowe przewody o właściwej średnicy (stare były za cienkie), a trójnik rozgałęziający przesunąłem, dzięki czemu przez komorę silnika biegnie jeden wąż zamiast dwóch.
Bilans wagowy jest na delikatny plus.

Instalacja pompy zęzowej.
Instalacja pompy zęzowej jest nowa, bo jest nowa pompa. Chodziło o to, żeby w końcu być w zgodzie z przepisami dla kategorii 3 OSR, czyli mieć na jachcie pompę obsługiwaną przy zamkniętych wszystkich lukach i bakistach - tego warunku stara pompa nie spełniała.
Nowa pompa jest cięższa od starej o 0,2 kg, ale ma większą wydajność. Nowe przewody nie są zagięte, mają w ważnych miejscach kolanka i mają właściwą średnicę. Elementy nierdzewne dodają ciężaru, ale  wyrzucenie dwóch zaworów, trójnika i dwóch zaworów zwrotnych to bilansuje.
Sądzę że wagowo udało się wyjść mniej więcej na zero, za to mam dobrą pompę i dobrą instalację.
Można zapytać, czy nie warto mieć poboru wody z zęzy a nie z komory silnika. Dla sytuacji zalewania jachtu jest to w zasadzie wszystko jedno. Dla drobniejszych ilości wody w zęzie rozwiązanie jest proste. Trzeba zainstalować drugą pompę, obsługiwaną ze środka, z przekładalnym wężem, który się wkłada we właściwe miejsce, gdy wody w jachcie nie jest dużo.
I takie jest właśnie wymaganie na kolejne kategorie OSR  (drugą, pierwszą i zerową) - dwie pompy, jedna obsługiwana z pokładu, a druga z wnętrza jachtu.

Instalacja odpływów z kokpitu.
Prace przy tym punkcie zostały wymuszone pęknięciem jednego węża odpływu. Opisałem to w pierwszej części relacji z remontu. Inna sprawa, że wymiana węży była planowana już od dawna.
Specyfika tych odpływów jest jaka jest. Wymiana wszystkich elementów na nowe i znormalizowana miała głęboki sens, bo teraz wszystko jest łatwo demontowalne i wymienialne. Nowe węże są trochę krótsze, układają się znacznie lepiej niż stare. Dodatkowo wąż prawoburtowy nie przeszkadza ani w wyjmowaniu logu, ani w wyjmowaniu pojemnika filtra wody chłodzącej silnik. Oraz, co też ważne, nie gromadzi się w nim woda.
Bilans wagowy jest ujemny, nowa instalacja jest cięższa od starej o około 1 kg. Może ciut więcej.

Instalacja w WC.
Tej instalacji w zasadzie nie było potrzeby ruszać. Ale montaż zaworów napowietrzających był planowany od dawna. Do tego, skoro już kupowałem elementy do tamtych instalacji... prosta optymalizacja działań sugerowała, żeby zrobić wszystko. Elementy mosiężne i nienormatywne zostały wymienione na nierdzewne, węże także. Bilans wagowy jest lekko ujemny, chyba około 0,5 kg.
Za to doszedł jeden zawór napowietrzający jako ułatwienie w życiu na jachcie.
Plan na przyszłość zakłada dołożenie zaworu napowietrzającego na odpływie z WC, ale są trudności geometryczne - nie ma gdzie tego zaworu umieścić, tak żeby nie przeszkadzał w wysuwaniu umywalki.
Alternatywnym pomysłem jest przeniesienie przepustu odpływu z WC powyżej linii wodnej. To na przyszłość.

Ciężar który doszedł we wszystkich instalacjach nie jest zbyt istotny, bo znajduje się albo na dnie jachtu, albo ciut wyżej, ale i tak pod linią wodną (nowa pompa jest wyżej, ale niżej niż była stara). Warto zauważyć, że komora silnika w dużej części jest pod linią wodną. Pobór wody do WC i główny trójnik na dziobie siłą rzeczy także.
Użytkowo będzie lepiej, co w regatach ma znaczenie, no i bezpieczniej.
Nowe węże wydają się być bardzo dobre, a właściwa średnica wszystkich elementów powoduje, że nie ma naciągania węży na siłę na złączki.
Węże są z firmy Tubes International, zbrojone drutem stalowym. Instalacja wody słodkiej została zrobiona tańszym wężem, ale też o odpowiedniej średnicy.
Wszystkie elementy nierdzewne kupiłem w firmie Neumo Polska, którą zdecydowanie polecam.
Cybanty całkowicie nierdzewne, oraz o zagiętych krawędziach (dzięki czemu nie nacinają węży) kupiłem w Dźwigni.
W pracach świetnym narzędziem okazał się klucz szwedzki o powiększonym rozstawie szczęk z firmy Yato. Kapitalne narzędzie, na stałe zagości na jachcie. Mój dotychczasowy, największy jaki mam, klucz szwedzki, często miał za mało rozsuwane szczęki, a jest dość długi i ciężki.