O
hydraulice dawno nie było, bo poprzednie naprawy czy
zmiany wytrzymały 4 sezony. W sumie całkiem nieźle. Ktoś
zapyta: w takim razie po co do tego wróciłeś?
Ano dlatego, że nie wszystko się sprawdziło. Także
dlatego, że mogłem już wtedy zrobić tak, jak robię teraz,
ale nie wpadłem na to. A szkoda!
Co się nie sprawdziło?
Umywalka w WC. Była w zasadzie w ogóle nieużywana, choć
działała. Zawór w kranie zawsze musiał być zamknięty, bo
przy przechyle na prawą burtę wyciekała woda ze zbiornika
(ile ja się tego naszukałem, ehhhh). Korzystając z
umywalki trzeba było także otwierać jej zawór wylotowy
(potem koniecznie zamykać). W efekcie praktyka wykazała,
że korzystamy ze zlewu przy zejściówce, co jest zwyczajnie
wygodniejsze.
Umywalka została zlikwidowana. Co oznacza, że znikła sama
umywalka z kranem i z dość skomplikowanym i ciężkim
odpływem (zawór, trójnik, nyple, węże, prowadnice z
drewna), z pompą nożną przy kibelku i z długim wężem
dolotowym od zbiornika wody. Zrobiło się przestronniej w
przedziale WC oraz w komorze silnika (tam było rozejście
węży i trójnik).
Wielka ulga. Co prawda ta zmiana wymagała zmiany w
świadectwie ORC, bo jacht przestał spełniać wymagania na
kategorię cruiser/racer a stał się performance. Co
pogorszyło świadectwo „aż” o 0,3 GPH. Przeżyjemy!
Druga rzecz, z której się wycofałem, to połowicznie
zrobione zawory antysyfonowe (napowietrzające) na wlocie i
wylocie z WC. Połowicznie, bo zamontowałem jeden zawór.
Drugi czekał na pomysł, jak ominąć jego konflikt z
wysuwaną umywalką. Nie doczekał się. W efekcie zawory przy
wylotach i tak zawsze były otwierane tylko na czas
używania WC. Problem w tym, że te zawory są pod koją
dziobową i sięganie do nich zawsze było upierdliwe. Koja
jest zawalona, trzeba sięgać głęboko pod nią, w sumie to
szczyt niewygody.
Po czterech sezonach zapadła decyzja o zmianie.
Nie dokończyłem montażu antysyfonów, tylko wywaliłem już
zamontowany, a w zamian na rurach, przy kibelku, pojawiły
się dodatkowe zawory. System nie jest bezobsługowy, ale o
wiele wygodniejszy, a z przedziału WC znikła plątanina
rury dolotowej ( z grubym wężem wylotowym byłoby jeszcze
gorzej).
Obie zmiany razem odciążyły jacht o ponad 3 kg a to
dlatego, że węże są ciężkie (plus cybanty, nyple i tak
dalej). Gdyby policzyć niezamontowane duże węże, to bilans
wagowy byłby jeszcze lepszy.
Wygląda to teraz tak:

Przy czym to nie koniec prac. Zaraz po zmontowaniu
wszystkiego tak jak widać, zapadła decyzja, że już w tym
roku montujemy zbiornik fekaliów.
W planach był od jakiegoś czasu, ale nie było pomysłu na
miejsce. Likwidacja umywalki i antysyfonów zupełnie
zmieniła sytuację.
Szkoda tylko, że od razu tego nie połączyłem.
Model zbiornika Asia zrobiła z kartonu i przy jego pomocy
ustaliłem miejsce i pozycję zbiornika, wybierając ten
najbardziej pasujący z oferty kilku sklepów. Zestaw
kupiony i zważony.

Poniżej zdjęcia z przymiarek już rzeczywistego zbiornika.
Półka jest tylko prowizorycznie, docelowa będzie inna.
I zdjęcie po skompletowaniu elementów nierdzewnych,
trójnik do którego będzie podłączone odsysanie.

Druga duża zmiana robi się w komorze silnika. Dotąd dwa
odpływy z kokpitu były podłączone pod jeden zawór i wylot
w dnie jachtu. Na drugi wylot nie było miejsca. Ale jak
wymieniłem log na nowy jakiś czas temu (czego nie
opisywałem), to zwolniło się miejsce po czujniku starego
logu. Otwór po czujniku został jakiś czas temu zaślepiony,
ale teraz zaślepkę wyjąłem i będzie tam drugi, zupełnie
niezależny odpływ wody z kokpitu.
Chodzi o dwie rzeczy. Odpływ kokpitu nie powinien być
tylko przez jeden wylot w dnie. Bo w razie uszkodzenia
czegoś i konieczności zamknięcia zaworu, woda z kokpitu
nie ma jak odpływać. Co może stać się groźne na dużej fali
lub podczas ulewy lub dłuższego postoju.
Poza tym, praktyka wykazała, że woda z kokpitu, po jego
zalaniu, odpływa dość wolno. Mimo tego, że przekrój
finalnie spełnia wymagania przepisów OSR (co zmierzyłem i
przeliczyłem).
Dotąd było jak na zdjęciu:

Drugi odpływ z kokpitu (teraz każdy wąż będzie niezależny)
powinien poprawić sytuację dość znacząco.
Eksperymentalnie przejście denne zamontuję z tworzywa,
znanej firmy True Design. Ale nowy zawór jednak jest
nierdzewny, jest znacznie tańszy.
Wstępne przymiarki na zdjęciu. Teraz trzeba otwór
pomalować epoksydem kilka razy i wstawić zawór. Ale muszę
najpierw dostać tuleję dystansową, którą trochę
zeszlifuję, bo dno od środka jest skośne w tym miejscu.

Bilans wagowy to jacht cięższy o pół kilograma. A to
dlatego, że wąż jest ciężki a skróciłem go o ponad połowę.
Minęło trochę czasu, udało się dorobić i dopasować tuleję
pod nakrętkę przejścia dennego. Potem czekanie na pogodę,
żeby pomalować otwór w dnie i zeszlifowany kawałek
podstawy silnika.
W laminatowej podstawie silnika trzeba było wyszlifować
wgłębienie po to, żeby zawór podczas nakręcania na
przejście denne nie zaczepiał śrubą zaworu o laminat.
Efekt końcowy widać na zdjęciach.
Patrząc z punktu widzenia regat to jest gorzej, bo doszedł
w dnie kolejny otwór.
Ale za to w wężu nie będzie stała woda, co w poprzednim
jednak się zdarzało.
Teraz w komorze silnika muszą być trzy kołki
bezpieczeństwa. Dwa większe do węży i zaworów i jeden
mniejszy do węża odpływu ze zlewu.
Poza tym zrobiło się luźniej w komorze silnika, a to ma
też swoje zalety.
|