Hydraulika jachtowa, zmiany po 4 sezonach, czyli co się nie sprawdziło
3.05.2023

O hydraulice dawno nie było, bo poprzednie naprawy czy zmiany wytrzymały 4 sezony. W sumie całkiem nieźle. Ktoś zapyta: w takim razie po co do tego wróciłeś?
Ano dlatego, że nie wszystko się sprawdziło. Także dlatego, że mogłem już wtedy zrobić tak, jak robię teraz, ale nie wpadłem na to. A szkoda!
Co się nie sprawdziło?
Umywalka w WC. Była w zasadzie w ogóle nieużywana, choć działała. Zawór w kranie zawsze musiał być zamknięty, bo przy przechyle na prawą burtę wyciekała woda ze zbiornika (ile ja się tego naszukałem, ehhhh). Korzystając z umywalki trzeba było także otwierać jej zawór wylotowy (potem koniecznie zamykać). W efekcie praktyka wykazała, że korzystamy ze zlewu przy zejściówce, co jest zwyczajnie wygodniejsze.
Umywalka została zlikwidowana. Co oznacza, że znikła sama umywalka z kranem i z dość skomplikowanym i ciężkim odpływem (zawór, trójnik, nyple, węże, prowadnice z drewna), z pompą nożną przy kibelku i z długim wężem dolotowym od zbiornika wody. Zrobiło się przestronniej w przedziale WC oraz w komorze silnika (tam było rozejście węży i trójnik).
Wielka ulga. Co prawda ta zmiana wymagała zmiany w świadectwie ORC, bo jacht przestał spełniać wymagania na kategorię cruiser/racer a stał się performance. Co pogorszyło świadectwo „aż” o 0,3 GPH. Przeżyjemy!

Druga rzecz, z której się wycofałem, to połowicznie zrobione zawory antysyfonowe (napowietrzające) na wlocie i wylocie z WC. Połowicznie, bo zamontowałem jeden zawór. Drugi czekał na pomysł, jak ominąć jego konflikt z wysuwaną umywalką. Nie doczekał się. W efekcie zawory przy wylotach i tak zawsze były otwierane tylko na czas używania WC. Problem w tym, że te zawory są pod koją dziobową i sięganie do nich zawsze było upierdliwe. Koja jest zawalona, trzeba sięgać głęboko pod nią, w sumie to szczyt niewygody.
Po czterech sezonach zapadła decyzja o zmianie.
Nie dokończyłem montażu antysyfonów, tylko wywaliłem już zamontowany, a w zamian na rurach, przy kibelku, pojawiły się dodatkowe zawory. System nie jest bezobsługowy, ale o wiele wygodniejszy, a z przedziału WC znikła plątanina rury dolotowej ( z grubym wężem wylotowym byłoby jeszcze gorzej).

Obie zmiany razem odciążyły jacht o ponad 3 kg a to dlatego, że węże są ciężkie (plus cybanty, nyple i tak dalej). Gdyby policzyć niezamontowane duże węże, to bilans wagowy byłby jeszcze lepszy.
Wygląda to teraz tak:


Przy czym to nie koniec prac. Zaraz po zmontowaniu wszystkiego tak jak widać, zapadła decyzja, że już w tym roku montujemy zbiornik fekaliów.
W planach był od jakiegoś czasu, ale nie było pomysłu na miejsce. Likwidacja umywalki i antysyfonów zupełnie zmieniła sytuację.
Szkoda tylko, że od razu tego nie połączyłem.
Model zbiornika Asia zrobiła z kartonu i przy jego pomocy ustaliłem miejsce i pozycję zbiornika, wybierając ten najbardziej pasujący z oferty kilku sklepów. Zestaw kupiony i zważony.

Poniżej zdjęcia z przymiarek już rzeczywistego zbiornika. Półka jest tylko prowizorycznie, docelowa będzie inna.



I zdjęcie po skompletowaniu elementów nierdzewnych, trójnik do którego będzie podłączone odsysanie.


Druga duża zmiana robi się w komorze silnika. Dotąd dwa odpływy z kokpitu były podłączone pod jeden zawór i wylot w dnie jachtu. Na drugi wylot nie było miejsca. Ale jak wymieniłem log na nowy jakiś czas temu (czego nie opisywałem), to zwolniło się miejsce po czujniku starego logu. Otwór po czujniku został jakiś czas temu zaślepiony, ale teraz zaślepkę wyjąłem i będzie tam drugi, zupełnie niezależny odpływ wody z kokpitu.
Chodzi o dwie rzeczy. Odpływ kokpitu nie powinien być tylko przez jeden wylot w dnie. Bo w razie uszkodzenia czegoś i konieczności zamknięcia zaworu, woda z kokpitu nie ma jak odpływać. Co może stać się groźne na dużej fali lub podczas ulewy lub dłuższego postoju.
Poza tym, praktyka wykazała, że woda z kokpitu, po jego zalaniu, odpływa dość wolno. Mimo tego, że przekrój finalnie spełnia wymagania przepisów OSR (co zmierzyłem i przeliczyłem).
Dotąd było jak na zdjęciu:

Drugi odpływ z kokpitu (teraz każdy wąż będzie niezależny) powinien poprawić sytuację dość znacząco.
Eksperymentalnie przejście denne zamontuję z tworzywa, znanej firmy True Design. Ale nowy zawór jednak jest nierdzewny, jest znacznie tańszy.

Wstępne przymiarki na zdjęciu. Teraz trzeba otwór pomalować epoksydem kilka razy i wstawić zawór. Ale muszę najpierw dostać tuleję dystansową, którą trochę zeszlifuję, bo dno od środka jest skośne w tym miejscu.


Bilans wagowy to jacht cięższy o pół kilograma. A to dlatego, że wąż jest ciężki a skróciłem go o ponad połowę.

Minęło trochę czasu, udało się dorobić i dopasować tuleję pod nakrętkę przejścia dennego. Potem czekanie na pogodę, żeby pomalować otwór w dnie i zeszlifowany kawałek podstawy silnika.
W laminatowej podstawie silnika trzeba było wyszlifować wgłębienie po to, żeby zawór podczas nakręcania na przejście denne nie zaczepiał śrubą zaworu o laminat.

Efekt końcowy widać na zdjęciach.


Patrząc z punktu widzenia regat to jest gorzej, bo doszedł w dnie kolejny otwór.
Ale za to w wężu nie będzie stała woda, co w poprzednim jednak się zdarzało.
Teraz w komorze silnika muszą być trzy kołki bezpieczeństwa. Dwa większe do węży i zaworów i jeden mniejszy do węża odpływu ze zlewu.
Poza tym zrobiło się luźniej w komorze silnika, a to ma też swoje zalety.