Przygotowania do sezonu 2024
4.05.2024

Zastanawiałem się, czy w ogóle pisać o przygotowaniach do aktualnego sezonu.
A to dlatego, że dawno tak mało nie zrobiłem zimą przy jachcie. Z drugiej strony tak bywa i to też są realia przygotowań do sezonu.
Najpierw wyjaśnienie, czemu tak mało prac było w tym roku. Po pierwsze jacht, przez rozbudowę w klubie, został wyciągnięty z wody sporo później niż zwykle. Na to nałożyła się raczej kiepska pogoda do prac. A jak już dałoby się coś zrobić w jakiś weekend, to były inne zajęcia. Albo, zwyczajnie, brak chęci i inne zajęcia. Poprzednia zima była bardzo pracowita, gdybym to powtórzył to... zacząłbym się pewnie zastanawiać, czy to wszystko jest za karę...
Tak właściwie to prace przy jachcie z zasady nie są dla przyjemności. Robi się po to, żeby potem, w trakcie pływania, było przyjemnie. Czyli żeby wszystko działało jak należy, żeby nie było awarii, żeby jacht miał większe szanse w regatach.
Inna rzecz, że nie robiąc samemu przy jachcie, mogłem zlecić to i owo do zrobienia. Albo kupienia.

W efekcie kupiliśmy na jacht formę piekarniczą Omnia, tak przez żeglarzy zachwalaną (pod kątem turystyki, może tej dalszej), oraz nową, wyższą (to się przyda) patelnię ze specjalną pokrywką do niej. Specjalność polega na tym, że pokrywka ma dwa silikonowe ranty i pasuje i do nowej patelni i do starego garnka. To wnioski po wyprawie do Danii.

Zrobiłem spis napraw w naszych żaglach i całość oddałem do żaglowni. Przede wszystkim chodziło o przeszycie dolnego liku naszej czarnej genuy. Lik, niestety, kilka razy zaczepił o stójki w ferworze walki... Poza tym genua nr 2 dostała osłonę na knagę linki napinającej lik tylny i została ogólnie przejrzana (ten żagiel ma ciężkie życie i w silniejszym wietrze w regatach dużo się napracował). Po wyprawie do Danii także do przejrzenia i liftingu trafiała nasza stara, dakronowa genua. Nie jest używana w regatach, ale w turystyce jest przydatna. Podobnie lifting przeszedł nasz duży spinaker (zaklejenie dziurek). Genuy dostały nowe icki, tak samo jak i grot. Nawet nowy worek do dużego foka dostał taśmy mocujące.
Nie napracowałem się przy tym, za to zapłaciłem.

W inne miejsce poszło zamówienie są rolki na relingi, które mają zabezpieczać dolne liki sztaksli przed zaczepianiem się o stójki. Stare kółka nie działały najlepiej (stąd naprawa genuy) ale bez nich byłoby jeszcze gorzej. Teraz będą nowe rolki, dorobione specjalnie do naszego relingu i zobaczymy, jak to zadziała. W tym samym warsztacie zamówiłem nowe rolki fałowe do masztu. Wiosną, gdy jak zwykle przed postawieniem masztu rozebrałem jego top, żeby wyczyścić i nasmarować rolki fałów, zobaczyłem, że rolki zaczynają pękać. Delikatnie, ale jednak. Zwłaszcza rolka fału genuy. Trudno się dziwić. Nowe rolki są wytoczone trochę inaczej niż stare i powinny być mocniejsze. Choć stare i tak wytrzymały bardzo długo (44 lata?).

Pracą łatwą, co jest rzadkością, była wymiana naszych starych kieszeni na korby na nowe. Kieszenie na jachcie są dwie, były już popękane, a że w Kopenhadze udało się znaleźć identyczne kieszenie, to ich wymiana była prosta. I jest ślicznie w kokpicie. ;)

Druga praca też miała być prosta, ale tradycyjnie nie wyszło. Dawno już podpadało mi mocowanie zawiasów klapy bakisty. Klapa jest duża, zawiasy krótkie, były mocowane częściowo na wkręty. Wymiana większości śrub na nowe, wymiana wkrętów, wstawienie większych podkładek. To wszystko było o tyle trudne, że trzeba było wymieniać wszystko po kawałku i sprawdzać, czy klapa poprawnie się zamyka i otwiera. Minimalne przesunięcie na śrubach i wszystko byłoby krzywe. Przy okazji wyszło, że uszczelka na jednym boku bakisty jest zamontowana nierówno i ogólnie źle. Być może przez stocznię. Nie chciałem tego tak zostawić i w efekcie straciłem na te prace cały dzień.
Co gorsza, ani to nie poprawi osiągów jachtu, ani nawet nikt tego nie zauważy. Jedyny plus, że zawiasy już nie mają szansy się wyłamać.

Jeszcze jedną rzeczą, którą zleciłem, była może nie naprawa, ale czyszczenie naszej starej lornetki. Lornetka jest faktycznie stara, ale ponoć całkiem wysokiej klasy (Lumar). W Gdyni jest zakład, który naprawia ogólnie sprzęt optyczny, w tym właśnie lornetki. Wszystko zostało rozebrane, wysuszone, soczewki wypolerowane, gwint jednego okulara przegwintowany, wymienione jedno pokrętło i coś jeszcze.
Zostałem poinformowany, że lornetka jest bardzo fajna i że mam o nią dbać. W szczególności nie pożyczać nikomu, nie moczyć, chronić przed uderzeniami. To pierwsze da się załatwić, zobaczymy jak reszta.

W sumie pierwszą pracą była „drobna zmiana” w instalacji hydraulicznej. Mówiłem, że hydraulika dla mnie to jakaś klątwa. Zmiana w zasadzie była drobna, ale dość kosztowna. W nowym odpływie z kokpitu (co zostało opisane dawniej) wymieniłem kolanko przy zaworze. Z poprzednim kolankiem wąż odpływowy przeginał się na łączeniu i po sezonie nie wyglądało to dobrze. Nawet wcześniej nie wyglądało to dobrze, skoro nowe kolanko kupiłem także w Kopenhadze - co finansowo było bez sensu, oczywiście.
Stara rura była do nowego układu kilka cm za krótka, więc oczywiście musiałem kupić nową i tak dalej i tak dalej. Czas i koszt.

Jacht został zwodowany, przyszedł czas na maszt. Przy maszcie, poświęcając na to cały dzień, udało się zrobić zaległe od dawna rzeczy. Po pierwsze, kabel wiatromierza na całej długości masztu trafił w rurkę. Dotąd był w rurce tylko do salingu (to nawet nie połowa masztu). Mamy w maszcie dwie prowadnice do rurek. Jedna rurka z jednej strony została jak była, z dwoma kablami (kabel anteny AIS oraz zasilanie lampy topowej). Druga rurka została całkowicie wyjęta i przedłużona do topu. Trochę to trwało, nową rurkę trzeba było naciąć wzdłuż, na tyle, żeby dała się wcisnąć na prowadnicę, co wcale nie było od razu oczywiste.
Kabel lekko stukał w maszcie, poza tym tak nie powinno być. Teraz, jak stwierdziła załoga, kabel będzie stukał w rurce.
Masz dostał nowe rolki na topie (6 sztuk). Poza tym, skoro już wszystko było rozbebeszone, wyciągnęliśmy z masztu wszystkie fały i dwa piloty. Jeden fał był splątany z pilotem. Teraz jest pięknie. Został jeden pilot, do drugiego fału spinakera, który awaryjnie mógłby być też do genuy. Docelowo chcemy mieć dwa fały spinakerowe, ale na razie potknąłem się na braku organizerów przy maszcie. Żeby było dobrze, potrzebuję na lewej burcie podwójnego (piętrowego) organizera na łącznie 8 rolek.
Była też druga od dawna zaległa praca. Chodzi o obniżenie o kilka cm górnej opaski na maszcie. Stara była do starego grota. Nowy jest odrobinę niższy. Obniżenie opaski o kilka cm praktycznie nie ma wpływu na świadectwo ORC, wiosną nigdy na to nie było czasu, więc temat przechodził ciągle na następny rok.
Teraz, wreszcie udało się to zrobić. Niby bez znaczenia, ale skoro wszyscy tak bardzo dbają o świadectwa ORC, to i my powinniśmy...
Teraz trzeba już tylko ustawić maszt, uzbroić jacht, wysprzątać i można będzie zacząć sezon.
Plan rejsów na stronie od pewnego czasu już jest. Przy czym w tym roku nie jest to plan rejsów, ale plan regat. Żadnego dalszego rejsu nie planujemy, niestety.

Jeszcze drobne uzupełnienie do podsumowania poprzedniego sezonu.
Niedawno ukazały się wyniki klasyfikacji sezonu 2023 PBP (Puchar Bałtyku Południowego).
W klasyfikacji generalnej ORC wygraliśmy, w klasyfikacji ORC wyścigów morskich mamy drugie miejsce.
Nie zrobiło to na nas żadnego wrażenia. Wyniki opublikowane w kwietniu za poprzedni sezon - już to brzmi źle.
Klasyfikacja na podstawie tylko kilku regat niewiele mówi. Generalka w grupie OPEN brzmi już zupełnie źle. Ten puchar poszedł zupełnie w złą stronę. Dlaczego w złą? Mam swoją opinię, ale to nikogo nie obchodzi. :)